- Bartek, nie możesz tego tak
zrobić – powiedziała Ada, zabierając od niego lalkę oraz pieluszkę. – Jak ty to
sobie wyobrażasz? Popracuj nad tym, bo sobie sam nie poradzisz.
- Jak to sam? Przecież mam ciebie
– powiedział, całując ją w skroń.
- Skup się, Bartek. A co będzie
jak mnie zabraknie? – Ada posłała mu srogie spojrzenie, ale złagodniała, kiedy
spostrzegła zdezorientowaną minę ukochanego. – Nie zawsze będę w domu. Czasami
będziesz musiał zostać z dzieckiem sam, kiedy spotkam się z Agatą albo pójdę na
zakupy. Proszę cię, skup się i zrób to dobrze.
Bartosz przejął od Ady lalkę oraz
pieluszkę i z największą starannością starał się założyć ją na pupę kukły. Po
wykonanym zadaniu, z triumfalną miną, pokazał jej swój wyczyn.
- Może być – powiedziała. – Okay,
a teraz powtórzmy kąpiel – dodała, sięgając po książkę o dzieciach.
- Ada, błagam! To jakiś test? Człowiek
najlepiej uczy się w praktyce.
- Ale teoria jest równie ważna.
- Mam się uczyć o kąpieli dziecka
z książek? Jaki w tym sens? Poczekajmy do narodzin, nie zostało dużo czasu.
- Bartek, ten ostatni miesiąc
zleci jak z bicza strzelił. Ja musze mieć pewność, że sobie poradzisz.
- Poradzę sobie, Aduś –
powiedział, podchodząc do niej i mocno ją obejmując. – Mam przecież ciebie. Nasze
mamy nam pomogą. Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze. Nie martw się na
zapas.
- Naprawdę mi na tym zależy –
rzekła. Dziewczyna z wyczekiwaniem spojrzała w przenikliwe tęczówki swojego
męża i wyczekiwała na odpowiedź. Chłopak, choć niezbyt zadowolony, wziął
głęboki wdech i przejął od Ady książkę. Rozsiadł się na kanapie i zaczął
czytać.
Adrianna ubrana w żółte rybaczki
oraz ciemny podkoszulek, weszła do niewielkiej kawiarenki, w której czekała na
nią Agata. Przyjaciółka w kwiecistej sukience i eleganckim koku siedziała pod
dużym parasolem na dziedzińcu knajpki. Przeglądała kolorowe czasopismo,
popijając truskawkowy koktajl. Kiedy tylko spostrzegła ciężarną przyjaciółkę,
odłożyła wszystko na bok i przywitała się z nią przyjaznym buziakiem z
policzek.
- Pięknie wyglądasz – powiedziała,
komplementując jej brzuszek oraz ogólny wygląd. Nie od dziś wiadomo, że kobiety
w ciąży „błyszczą”.
- Dziękuję. Widzę, że już
zamówiłaś.
- Tak, dla ciebie też. Kelner
powinien zaraz przynieść ci koktajl.
- To miło – rzekła z uśmiechem.
- Po co chciałaś się spotkać? Nie
gniewaj się, ale byłam już dzisiaj umówiona, a nie lubię zmieniać planów w
ostatniej chwili.
- Wiem, strasznie cię za to
przepraszam – powiedziała. – Ale musiałam się z tobą zobaczyć, bo ty jako
jedyna wiesz, co jest grane.
- Ah… No tak – odparła smutno,
spuszczając głowę. – Jutro masz termin…
- Właśnie. – Adrianna przeciągle
westchnęła, poczym podziękowała kelnerowi za przyniesiony napój. – Boję się.
- Wcale ci się nie dziwię. A nie
powinnaś być już w szpitalu.
- Lekarz twierdzi, że ciąża
przebiega prawidłowo, dlatego zwlekał z tym, aby mnie sprowadzić do szpitala,
ale dzisiaj wieczorem tam jadę. Nie chcę niepotrzebnie ryzykować.
- A Bartek?
- Ah, Bartek… Pokłóciłam się z nim
wczoraj. I to dość poważnie. Zaraz do niego jadę, chcę go odebrać po treningu i
pójść na obiad. Ten dzień musi być idealny, bo prawdopodobnie to ostatni dzień
mojego życia.
- Boże, Ada! – Agata wybuchła
niepohamowanym płaczem. Z oczu leciały jej stróżki słonych łez, których nie
potrafiła powstrzymać. Świadomość, że nigdy nie zobaczy przyjaciółki
przytłaczała ją. Nie mogła się pogodzić z jej decyzją, ani z tym, że wyrok
zapadnie już jutro. To było przerażające.
- Nie płacz, Agatko – powiedziała,
przytulając do piersi zdruzgotaną brunetkę. Ada starała się nie płakać i nie
użalać nad sobą. Zdarzało jej się to niezwykle rzadko – najczęściej w nocy,
kiedy widziała śpiącą, spokojną twarz Bartosza oraz gdy słyszała miarowe bicie
jego serca. Jednak dzisiaj, widząc ból wymalowany na twarzy Agaty, nie mogła
się powstrzymać. – Nie płacz, kochana. Pamiętaj, że będę nad tobą czuwać.
- Ada, dlaczego ty to zrobiłaś?
Dlaczego? Nie zostawiaj nas, błagam cię.
- Już za późno…
- Jak mogłaś? – płakała, chowając
się głębokiej w ramionach blondynki.
- Przepraszam, czy wszystko w
porządku? – zapytał, przechodzący obok kelner.
- Tak, ale prosiłabym o chusteczki
– odpowiedziała Ada. Chłopak wyjął z kieszenie paczkę chusteczek higienicznych
i wręczył je dziewczynom. – Dziękuję. Agata, masz.
- To ponad moje siły – rzekła,
wydmuchując nos. – To było bardzo egoistyczne z twojej strony, wiesz? Umrzesz,
odejdziesz, zostawisz nas i nie będziesz musiała patrzeć na nasz ból. To
najprostsze rozwiązanie. Uciec od problemów.
- Wiem, ale nic nie poradzę.
Uwierz mi, że jakbym mogła temu jakoś zapobiec, to zrobiłabym to.
- Mogłaś.
- Ale za jaką cenę?
- Dzieci to nie wszystko. A jak
się ludzie kochają, to nic nie stoi na przeszkodzie.
- Agata, a słyszałaś kiedyś jak
Bartek gada o dzieciach? – zapytała, na co przyjaciółka przytaknęła lekkim
skinieniem głowy. – I nadal mi się dziwisz?
- Nie… Ale nie mogę się
przyzwyczaić.
- Dasz radę. Jesteś silną kobietą.
Wierzę w ciebie. Musisz być silna, bo mam do ciebie ogromną prośbę.
- Jaką?
- Musisz się zaopiekować Bartkiem
i naszym dzieckiem.
- Ja?
- Tak. Wiem, że rodzice będą mu
bardzo pomagać, Zati tak samo, ale ty jesteś kobietą, moją przyjaciółką. Wiesz
najlepiej jak zachowywałabym się w danych sytuacjach.
- Postaram się. Dam z siebie
wszystko, Aduś – powiedziała, przytulając blondynkę. – Dla ciebie.
- Wielkie dzięki, kochana. Ale to
nie wszystko. – Ada sięgnęła po swoją torebkę i nerwowo zaczęła w niej czegoś
szukać. Agata przyglądała się jej z dezorientacją. Wówczas blondynka odnalazła
to, czego szukała. – Proszę, przekaż to Bartkowi jak już mnie nie będzie –
rzekła, wręczając przyjaciółce list. – To nic wielkiego, kilka zdań ku
pokrzepieniu serc, bo nie chciałam odchodzić bez pożegnania.
- Mogę? – zapytała z nadzieją. Ada
skinęła lekko głową.
Dziewczyna przeleciała wzorkiem po kartce. Głęboko westchnęła i powiedziała z uśmiechem przepełnionym bólem.
- Możesz być pewna, że mu to
przekażę.
Adrianna oparła się o maskę
białego Volkswagena i wyczekująco spoglądała w stronę wyjścia z hali „Energia”.
Wielokrotnie tutaj przyjeżdżała, razem z ojcem i Bartkiem spędzała na sali
długie godziny, a dziś jest tutaj po raz ostatni.
- O, proszę! Kogo mu tu mamy –
wrzasnął Michał Winiarski na widok Ady. – Cześć, słonico! – dodał i pocałował
ją w policzek.
- Zawsze umiałeś prawić
komplementy, Winiar. Gdzie Bartek?
- Kuraś? A, idzie! Sorki, ale
muszę lecieć. Słyszałem, że jutro wielki dzień. Powodzenia!
- Dzięki. Przyda się. Żegnaj,
Michał – powiedziała, z rozrzewnieniem patrząc na znajomego. Niczego
nieświadomy Winiar puścił jej oczko i poszedł w swoją stronę.
- Cześć – usłyszała od Bartka oraz
Zatiego.
- Cześć – odpowiedziała. –
Chciałam zaprosić cię na obiad. W ramach przeprosin.
- No nie wiem…
- Słyszałem, że nie chcesz mieć
swojego męża podczas porodu – zaśmiał się Paweł. – Nie ładnie!
- To krępujące i niehigieniczne –
odpowiedziała. Imała się każdej, nawet błahej wymówki, aby tylko uchronić
Bartosza. Nie chciała umierać na jego oczach.
- Niech będzie – przytaknął
Bartek. – W końcu jeszcze nie jedno dziecko będziemy mieć – zaśmiał się. – Do
tego czasu przekonam cię do zmiany decyzji. Idziemy na obiad. Cześć, Zati!
- Trzymajcie się.
- Paweł, zaczekaj! – Ada zawołała
młodego libero i mocno się do niego przytuliła. – Zati, wiedz, że jesteś
wspaniałym chłopakiem. Dziękuje ci za wszystko. Uważaj na siebie i Agatę.
- Co? – zarechotał.
- Dbajcie o siebie. Żegnaj –
dodała, całując go delikatnie w policzek.
__________
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Nie zabrakło wzruszeń :)
Jeśli chcecie wiedzieć, co było w liście, zapraszam do ponownego przeczytania prologu.
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca... Za tydzień kolejny rozdział, a za dwa tygodnie coś na wzór epilogu.
Pozdrawiam!
Eh no, z każdym kolejnym rozdziałem łezka w oku coraz bardziej się kręci... Nikt nic nie wie a ona się z nimi żegna, nie wiem skąd ona ma tyle siły na to wszystko... Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńTo takie smutne. Łzy same cisną się do oczu... A teraz jak przeczytałam jeszcze raz prolog i poskładałam wszystko w całość to... matko! Ja nie przeżyję tych dwóch kolejnych rozdziałów. :( Chyba, że to jakoś odkręcisz, ale w to wątpię. Po za tym podziwiam Adę za to ile ma siły i odwagi w sobie, żeby robić coś takiego. Szkoda tylko, że jej znajomi nie mają o niczym pojęcia.
OdpowiedzUsuńO BOŻE ! Ja już zaczynam ryczeć .
OdpowiedzUsuńMoże jednak zmienisz zdanie i uratujesz Adę?? Tak bardzo miło byłoby gdyby zakończenie było jednak szczęśliwe...Już dosyć smutnych zakończeń jest..Byłoby cudownie gdybyś zakończyła to pozytywnie bo serce mi pęknie jeśli Ada odejdzie i zostawi Bartka samego..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHm. W sumie nie wiem, co powiedzieć. Ada, już zdania nie zmieni. To jest pewne. Dobrze, że Bartek, nie będzie przy porodzie, (bo o ile Ada umrze) to wtedy, to wszystko może być dla niego szokiem. Mam taką cichą nadzieję, że jednak tak się nie stanie. Że będzie dobrze, że Agata nie będzie opłakiwać Ady, Bartek to samo.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, Jeśli Aga, da po śmierci list Bartkowi. to on się domyśli, że ona go okłamała i nie powiedziała o chorobie Ady i wtedy on ją może znienawidzić..
Płaczę. Naprawdę płaczę - to jest tak okropnie smutne, ale niestety tak w życiu bywa. Coś czuję, że moje łzy nie mają wpływu na zmianę zakończenia - chociaż naprawdę mam ochotę zacząć krzyczeć, szlochać i tupać nogami. To niesprawiedliwe, że takie cudowne osoby jak Ada muszę odejść.
OdpowiedzUsuńCiągle jakoś się łudzę, że może stanie się jakiś cud i nie będzie tego smutnego zakończenia. Ale jakoś tak nie jestem co do tego przekonana.
Cóż... Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Confiance.
Rzeczywiście... Rozdział naprawdę wzruszający. Dlaczego ona musi umrzeć?! Jednak cały czas myślę, że to opowiadanie będzie zakończone happy endem : ) A może nie?... I co wtedy? Będzie mi smutno ;d
OdpowiedzUsuńHej nie rób tego. Nie możesz jej uśmiercić... kurczę jak jak nie lubię takich smutnych zakończeń... Oni muszą być razem. Z dzieckiem. RAZEM! ;)
OdpowiedzUsuńi jak zawsze płaczę ;( niedobra jesteś... niech ona nie umiera ja Cie porszę ;(
OdpowiedzUsuńSmutno się robi, bo wszystko nieuchronnie zbliża się ku końcowi. Te niejednoznaczne słowa, gesty, te pożegnania. I choć praktycznie od początku wiedzieliśmy, że to opowiadanie będzie pełne smutku, to tak naprawdę dopiero teraz chyba uświadamiam sobie, że Ada tak naprawdę może odejść. Szkoda, że Bartek tak mało wie, niepotrzebnie wdają się w kłótnie, marnując tym ten czas, który im został, ale z drugiej strony, to jest normalnie, choć w sumie ciężko w tej sytuacji powiedzieć, że cokolwiek jest normalne. Ale chodzi mi o to, że mamy dwójkę młodych, zakochanych ludzi, czekających na dziecko, więc niech się nacieszą tym szczęściem zwykłego dnia.
OdpowiedzUsuńTo jest piękne. W ostatnim czasie rzadko trafiam na coś tak głębokiego i przejmującego. Ada musiała podjąć naprawdę trudną decyzję. Podziwiam ją za odwagę. Myślę, że nie każda z nas byłaby gotowa na takie poświęcenie. Świadomość zbliżającej się śmierci na pewno nie jest czymś miłym. Jeśli stanie się najgorsze, to Bartkowi będzie okropnie ciężko, ale przecież na tym świecie zdarzają się cuda... Tak dużo przeszli, nie zasłużyli na taki smutny finał. [short-volleyball-stories]
OdpowiedzUsuńBiedny, musi ćwiczyć na lalce. Nic dziwnego, że Adzie tak zależy na tym, aby Bartek poradził sobie z dzieckiem, skoro jest przekonana, że umrze, do czego, mam nadzieję, jednak nie dojdzie. Liczę, że lekarze zdołają uratować zarówno ją, jak i dziecko. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału, żeby dowiedzieć się, co zamierzasz w tej sprawie.
OdpowiedzUsuńMatko.. Doprowadziłaś mnie do łez ;( rozdział bardzo wzruszający i świetny! Dziękuje ;*
OdpowiedzUsuńBiedny Bartuś. Musi ćwiczyć na lalce i Ada zachowująca się jak tyran. Rozumiem ją jednak, bo chce przygotować Bartosza do roli ojca jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Agacie, że się rozkleiła. Sama pewnie bym się zachowała identycznie. Ona wie o wszystkim, więc nie jest jej z tym łatwo.
Zastanawia mnie czy Zati zorientuje się, że coś jest nie tak.
Czekam na nowy.
Czytam, czytam, wszystko jest napisane jakby czarne na białym, że 'godzina zero' nadchodzi, zbliża się nieuchronnie, ale do mnie to chyba nie dociera. Jakoś nie mogę uwierzyć w to, nie wyobrażam sobie tego, że Ada naprawdę miałaby umrzeć i zostawić Bartka samego. Nie tylko jego, ale także Agatę, której wcale łatwiej by nie było, w końcu wiedziała o wszystkim od początku i wyrzucałaby sobie, że mogła coś zrobić, zapobiec temu. Bartek jest szczęśliwy, może dlatego nie drąży tematu tych stwierdzeń Ady, w których jednoznacznie daje do zrozumienia, że już niedługo jej zabraknie. To wszystko jest smutne, cholernie przykre i tragiczne, ciężko nazwać to inaczej, ale z drugiej strony, nie potrafię wyzbyć się wrażenia, że Ada sama wybrała sobie taki los, że skazała na to nie tylko siebie, ale i swoich najbliższych. Nie chcę sobie wyobrażać, co się stanie, gdyby naprawdę odeszła. Szczęście Bartka zmieniłoby się w tragedię, niekończący się koszmar, nie wiem, czy biedny chłopak by to wytrzymał. Używam trybu przypuszczającego świadomie, ciągle mam jeszcze nadzieję, a raczej resztki nadziei, że to wszystko dobrze się skończy, jakimś cudem. Wiem, że to mało realne, ale próbuję sobie tłumaczyć, że ten list z prologu, napisany był tak 'na wszelki wypadek', ale może Bartek nigdy go nie dostanie? Wiem, że to głupie i naiwne, ale ja już taka jestem, do końca wierzę, że wszystko będzie dobrze. Jest smutno i strasznie :( Najgorsze jest to, że w życiu naprawdę mają miejsce takie sytuacje, może nawet i gorsze...
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twojego bloga dopiero dziś. Oczywiście wszystko nadrobiłam bo jakżeby inaczej, ale ten rozdział... ryczę jak głupia!
OdpowiedzUsuń