25 września 2012

Piętnaście.


Miesiące mijały. Mroźna zima odeszła w niepamięć, a w jej miejscu zameldowała się ciepła i przyjemna wiosna. Humory dopisywały wszystkim mieszkańcom Bełchatowa, bowiem miasto to było przepiękne o tej porze roku.
Dla Adrianny czas płynął niezwykle szybko. Codziennie badawczo przeglądała się w lustrze i sprawdzała postęp wzrostu swojego brzucha. Była bardzo podekscytowana, ponieważ czas rozwiązania zbliżał się wielkimi krokami. Jednak najbardziej zakręcony na punkcie dziecka był Bartosz. Chłopak nie przestawał mówić o maluchu, chwalił się wszystkim znajomym, a jakby to było możliwe to zapewne zrobiłby gigantyczny transparent i nosił go ze sobą wszędzie.
Ale póki co musiał zadowolić się wizytami w szkole rodzenia i nauce przyjmowanej od położnej. Każdemu zajęciu oddawał się z wielką pasją, ponieważ obiecał Adriannie, że zajmie się ich dzieckiem najlepiej jak potrafi.
Jednak w ferworze tego szaleństwa, Bartosz musiał znaleźć czas na ślub, który zaplanowali razem z Adrianną. Ceremonia nie była huczna. Zależało im na skromnym przyjęciu, tylko dla rodziny i najbliższych przyjaciół. Na weselu nie zabrało rodziców, kolegów Bartka ze Skry Bełchatów, znajomych Adrianny z pracy i ze studiów. Rolę świadków dzielnie pełnili Agata oraz Zati.
Kuraś bardzo się denerwował. Nigdy nie był w tak stresującej sytuacji. Żartował, że nawet mecz finałowy Mistrzostw Świata go tak nie tremował. Po jego skroniach spływały stróżki potu, co skrzętnie starał się ukryć. Na jego twarzy widniał nerwowy uśmieszek, ale mimo to czuł, że jest we właściwym miejscu o właściwej porze.
- Chyba zaraz dostanę palpitacji serca – szepnął do Pawła, kiedy stali już pod ołtarzem i czekali na pannę młodą.
- Nie denerwuj się, Kuraś. To tylko ślub.
- Zobaczymy co powiesz jak będziesz stać na moim miejscu. Gdzie one są? Może Ada się rozmyśliła? – zapytał, spoglądając na zegarek.
- Nie panikuj! Na pewno się nie rozmyśliła, bo cię kocha, idioto!
I wówczas przyszła ona. Stanęła w drzwiach przepięknego kościoła wiktoriańskiego, odziana w zwiewną białą sukienkę, sięgającą do ziemi, opinającą jej niewielki, zaokrąglony brzuszek i odsłaniającą zgrabne, szczupłe ramiona. Wyglądała jak anioł. Bartosz nie mógł oderwać wzroku od swojej przyszłej małżonki. Uśmiechnął się do niej radośnie, co dziewczyna odwzajemniła z podwójną mocą.
- Jesteś piękna – powiedział jej, kiedy stanęła z nim oko w oko. Dziewczyna posłała mu speszony uśmiech i podeszła bliżej księdza.
Ceremonia była bardzo wzruszająca. Gościom i parze młodej szkliły się oczy, a prawdziwe apogeum nadeszło wraz z przysięgą małżeńską, którą młodzi postanowili samodzielnie ułożyć.
- Nie jestem ideałem. Wiem, że mam wiele wad, ale mam także wiele zalet – powiedział Bartek z zadziornym uśmieszkiem. – Dostałaś ode mnie wiele prezentów, ale chyba najlepszym jestem ja sam, nie? – zażartował, a goście zawtórowali mu cichym śmiechem. – W tym miejscu, przed Bogiem, chciałem cię zapewnić, że jesteś najlepszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać w życiu. Dziękuję za to, że jesteś, że mnie kochasz, za to, że zawsze mogę na ciebie liczyć. Wiedz, że bardzo cię kocham i nigdy nie przestanę. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby uszczęśliwić ciebie i nasze maleństwo.
- To piękne, Bartuś – powiedziała, składając delikatnego buziaka na jego ustach.
- Adrianno, twoja kolej – rzekł ksiądz z przyjaznym uśmiechem.
Dziewczyna przełknęła ślinę, wzięła głęboki wdech i powiedziała:
- Mieliśmy wiele wzlotów i upadków, ale ja nigdy nie przestałam czuć twojej wielkiej miłości. Jestem wdzięczna ci za to, że jesteś, bo wiem, że nie jestem łatwa we współżyciu. Ty jako jedyny potrafisz sprawić, że uśmiechem się już od rana, tylko dzięki tobie mam chęci i siły do życia… Obiecuję ci, że będzie cię kochać zawsze… Do końca życia… Wiem, że doskonale sobie poradzisz z opieką nad dzieckiem. Walcz o nasze marzenia, o dobro, o sprawiedliwość i wolność. Spraw, aby nasze maleństwo było szczęśliwe i zadowolone z życia. Chcę, abyś nie zatracał siebie i zawsze był tym zabawnym raptusem, który szybko się podpala i jeszcze szybciej gaśnie. Jesteś wspaniałym człowiekiem i takiego chcę cię zapamiętać. Nigdy się nie obawiaj. Jeśli kiedyś poczujesz, że kochasz kogoś innego to… Po prostu żyj pełnią życia, kochanie.
Na sali zapanowała grobowa cisza. Nikt do końca nie rozumiał wypowiedzianych przez Adriannę słów. Jedynie ona wiedziała, że to pewnego rodzaju pożegnanie. Być może nie wybrała sobie najlepszego momentu, ale chciała, aby Bóg był świadkiem jej wyznania. Bartek był dla niej najważniejszy, jego dobro liczyło się najbardziej, więc musiał wiedzieć, że mówiła szczerze.

- Piękna ceremonia, moi kochani – powiedziała pani Agnieszka, matka Adrianny, całując świeżo upieczonych małżonków. – Non stop płakałam. Doprowadzicie mnie kiedyś do prawdziwej rozpaczy.
- Daj spokój, mamo.
- Macie być szczęśliwi do końca życia, zrozumiano. – Kobieta z rozbawieniem pogroziła im palcem.
- Ja będę. Na pewno – odparła Ada, spoglądając na męża.
- Ja też.
Została żoną. Siedząc w restauracji przy uroczystym obiedzie Ada zastanawiała się, czy aby dobrze zrobiła wychodząc za Bartosza. Było to dość egoistyczne posunięcie, bowiem zamknęła mu drzwi do ślubu kościelnego z inną kobietą, którą zapewne spotka i pokocha, kiedy jej już zabraknie. Chciała, aby w przyszłości znalazł sobie nową, odpowiednią partnerkę, która zaopiekuje się nim i ich dzieckiem. Nie mogłaby patrzeć na jego samotność z nieba.
Zastanawiała się jak to będzie… Czy niebo rzeczywiście istnieje? Czy będzie mogła ingerować w jego życie? Czy zesłanie na niego nowej dziewczyny będzie w ogóle możliwe? Bardzo chciała znać odpowiedzi na te pytania, ponieważ wówczas odchodziłaby ze spokojnym sercem. A tak? Trzeba czekać…
- A co ty tutaj siedzisz taka samotna? – Koło Adrianny pojawił się Zati z rozbrajającym uśmiechem i czerwonymi od wina rumieńcami. – Gdzie Kuraś?
- Nie widzisz? Król parkietu – zaśmiała się, zauważając na Bartosz wykręca różne kobiety we wszystkie strony. – Ten to ma wzięcie!
- Wzięcie? Teraz to on ma PGS – zarechotał, ale jego żart nie bardzo spodobał się Adzie. – Nie bądź taka sztywna! Chodź, zatańczymy.
- Nie, Pawełku. Nie mam siły…
- Co ty? Ze mną nie zatańczysz?
- Nie stosuj na mnie tych gierek.
- Zatańczysz! – powiedział, chwytając ją za rękę i wyciągając na środek parkietu.
Taniec z Pawłem był bardzo żywiołowy. Podczas niego Ada wspominała wszystkie wspólne chwile, które spędziła z przyjaciółmi. Żałowała, że już się nie powtórzą.
- Agata jest jakaś dziwna, nie? – stwierdził Zati, spoglądając podczas tańca na swoją ciemnowłosą partnerkę.
- Wydaje ci się.
- Spójrz na nią. Jest smutna i nieobecna.
- To pewnie dlatego, że tańczysz ze mną, a nie z nią – rzekła z uśmiechem. – Idź do niej.
Paweł odszedł, pozostawiając Adę samą na parkiecie. Wówczas wesoła, taneczna muzyka, zmieniła się w wolną i romantyczną. W tym momencie przy jej boku pojawił się Bartosz. Chwycił żonę w pasie i skrył jej kruche ciałko w swoich ramionach.
Tylko Ada znała prawdziwy powód smutku Agaty. Jej przyjaciółka, choć tak kochana i pomocna, nie popierała decyzji Jagódki odnośnie dziecka, ślubu, śmierci… Nie rozumiała, jak można zrezygnować z własnego życia. Agata starała się wspierać przyjaciółkę, dawać jej oparcie w tych trudnych chwilach, ale widząc szczęście Bartka oraz całej rodzinny państwa młodych, nie mogła przestać myśleć o tym, że za trzy miesiące to wszystko pryśnie niczym bańka mydlana.
- Jestem taki szczęśliwy – wyszeptał Bartek do ucha blondynki. – Nie sądziłem, że ten moment nadejdzie tak szybko.
- Tak, ja też…
- Coraz częściej myślę o naszym dziecku. Pozostały trzy miesiące i jestem taki podekscytowany, że szok. Nie mogę się doczekać, kiedy je ujrzę, jakiej będzie płci, czy będzie podobne do mnie czy do ciebie… Nie znasz płci, prawda?
- Nie – odpowiedziała, aczkolwiek było to kłamstwo. Umówili się z Bartkiem, że chcą mieć niespodziankę. Zgodziła się, bo chciała przysporzyć mu radości, ale sama umierała z ciekawości. Zresztą chciała wiedzieć kim zaopiekuje się Bartek. Nie chciała umierać w niewiedzy.
- Zastanawiałem się ostatnio nad imionami – rzekł, okręcając ją wokół własnej osi podczas romantycznego tańca. – Pomyślałem, że ja wymyślę imię dla chłopca, a ty dla dziewczynki. Co ty na to?
- Świetny pomysł.
- A więc postanowiłem, że chłopca nazwiemy Alan.
- Piękne imię. Bardzo mi się podoba – odparła z uśmiechem.
- A ty?
- Szczerze to jeszcze o tym nie myślałam, ale na pewno na coś wpadnę.
- Cokolwiek wybierzesz będzie pięknie. Kurczę, fajnie nam się to życie ułożyło, nie?
- Tak, bardzo.
- Ada… A co miało znaczyć to zdanie podczas przysięgi w kościele? „Jeśli kiedyś poczujesz, że kochasz kogoś innego to…”. To co?
Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Wiesz… Różnie się życie układa. Czasami ludzie odchodzą… Przestają się kochać…
- Ja cię nigdy nie przestanę kochać – powiedział, całując ją namiętnie.

16 komentarzy:

  1. Trochę nie rozumiem tego, że napisałaś, że jak Ada umrze to potem Bartek już nie może wziąć ślubu koscielnego. Przecież może... (?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o to, że jak wezmą razem ślub kościelny, to potem on nie będzie mógł zrobić tego z inną kobietą. Ślub kościelny bierze się tylko raz.

      Usuń
    2. Nie wiem, ale mi się wydaję, że slub kościelny po śmierci małżonka można wziąć kolejny raz, gdyby się rozwiedli owszem, nie można. Moge się mylić, ale pierwsze widzę, że ślub kościelny, nawet jak małżonek umrze juz nie można wziąć

      Usuń
    3. Wybacz, że tak to drąże, ale nie daje mi to spokoju, a jak już coś nie daje mi spokoju to masakra... ;p

      Usuń
    4. Wg prawa kanonicznego wdowiec/wdowa jest osoba wolną i może po raz drugi zawrzeć związek małżeński w kościele. Tylko rozwód bez unieważnienia ślubu kościelnego na to nie pozwala:)

      Usuń
    5. Ok, w takim razie bardzo przepraszam za pomyłkę. Powinnam była to sprawdzić. Dzięki za poszerzanie mojej wiedzy :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Pięknie razem wyglądają szkoda tylko, ze niedługo już nie będzie tak sielsko. Nikt nie zorientowałm się o co chodziło Adze oprócz Agaty. Życie jest niesprawiedliwe...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze.. juz przy tym rozdziale kręcila mi się łezka w oku a co dopiero bedzie jak ona umrze.? Wtedy chyba trzeba będzie ogłosić powódź.. chociaz nadal mam nadzieję, że Ada nie umrze, że zdarzy się cud.. do następnego.. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Ehh im bliżej końca tym bardziej wzruszają mnie te rozdziały. Na starość jakaś sentymentalna się robię :D Mam nadzieję że jakoś to wszystko się ułoży. Ślub i wesele, wspaniale to opisałaś. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj sama nie wiem, co mam napisać..
    Prawda est taka, że chyba na koniec wszyscy będa cierpieć. Wszystkim, no prawie wszystkim jest ciężko. Agacie, tez nie jest łatwo, bo wie, że oszukuje Bartka i w jakiś sposób go tam rani. Przepraszam, że dziś taki bezsensu komentarz, ale jakoś nie mam weny. Poprawię się. Obiecuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, czytałam kiedyś Twoje opowiadanie strzepy-duszy o Fabio. Pewno mnie nie kojarzysz, bo nigdy się nie ujawniałam. Nie miałam wtedy czasu na komentowanie, byłam jedynie cichym czytelnikiem, ale wywarła na mnie duże wrażenie ta historia. Tak więc bardzo się ucieszyłam, że piszesz również o siatkówce, więc podczas jednego wieczoru pochłonęłam wszystkie piętnaście rozdziałów i nie żałuję, że poświęciłam tyle czasu, bo Twoją twórczość naprawdę świetnie się czyta. Muszę powiedzieć, że polubiłam Adriannę. Jest taka normalna, ludzka i nawet jej zawód to potwierdza, bo nie raz bohaterki mają jakieś wymyślne zajęcia, a Ada sprawia, że mogę o niej powiedzieć: byłaby dobrą kumpelą.
    Miłość Adrianny i Bartka do łatwych nie należy, co chwila na ich drodze pojawiają się jakieś przeszkody. Kiedy po jej wypadku, Bartosz wrócił, wydawało się, że wszystko będzie dobrze, idealnie. Ale za pięknie nigdy nie może być. Współczuję Adzie, bo wybór między swoim życiem, a życiem dziecka to naprawdę niewiarygodnie ciężka decyzja, nie życzyłabym nikomu takiego dylematu. Jednak ona chce się poświęcić, dla dziecka i dla Bartka. Podziwiam ją.
    Ślub i wesele było wspaniałe, aż robi się smutno, że ich szczęście nie będzie trwać długo. Bardzo spodobał mi się ten monolog Ady, widać, że kocha Bartka i te jej słowa, że jeśli pokocha kogoś innego, żeby żył pełnią życia, świadczą o jej wielkim uczuciem i znów się wzruszyłam. Dlaczego nad dwójka wspaniałych, zakochanych w sobie ludzi zawisło takie straszne widmo? Szkoda mi Bartka, on nic nie wie, jest szczęśliwy, wydaje mu się, że wszystko jest wspaniałe, idealne, a tak naprawdę może stracić ukochaną i to przecież on będzie potem najbardziej cierpiał.
    Informuj mnie o nowościach. Byłam bardzo wdzięczna. Jeśli informujesz przez gg, to 11714401.
    Zapraszam również do mnie na http://serce-pamiec-ma.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech, gdyby tylko wiedział, dlaczego to powiedziała podczas ślubu. Wciąż nie potrafię sobie wyobrazić, że ona mogłaby umrzeć. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, że przeżyje zarówno ona, jak i dziecko. Mogłaby w końcu powiedzieć Bartkowi prawdę, a nie okłamywać go aż do końca.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czego tak piszesz że cały czas łzy cisnął mi się do oczu ?? W sumie to teraz jej się nie dziwie... też bym chciała być szczęśliwa do końca życia a nie być pocieszana przez wszystkich. Ja mam nadzieję że wszystko się ułoży tak że Ada będzie żyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdy czytałam ten rozdział normalnie rozpłakałam się, czemu Ada niepowie Bartkowi prawdy????? ja myśle że Ada będzie żyła.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, błagam niech ona przeżyje. Wystarczy już tych dramatów w zakończeniach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na miejscu Bartka zmiarkowałabym się, że coś jest nie tak, te jej słowa w kościele... Nie wiem, jak ona sobie to wszystko dalej wyobraża i nie mam zielonego pojęcia, co się wydarzy dalej... Przeżyje czy jednak nie? Czy Bartek się dowie? Tyle pytań, a na razie żadnych odpowiedzi. W takiej sytuacji, w jakiej znajduje się Ada, ślub i wesele to musiała być dla niej katorga, uśmiechać się i udawać, że wszystko jest dobrze, mając świadomość, że już niedługo może umrzeć... I te słowa mamy Ady 'doprowadzicie mnie kiedyś do prawdziwej rozpaczy', nawet kobieta nie wie, ile w tym prawdy. Kurcze, niech Ada weźmie się za siebie i powie w końcu temu biednemu Bartkowi prawdę :( I to jego prawdziwe szczęście... Gdyby tylko wiedział, że to wszystko nie potrwa tak długo, jak sobie wyobraża, pewnie by się tak nie cieszył. Okropna sytuacja, nie do pozazdroszczenia :( Pewnie lepiej bym rozumiała Adę, gdybym miała rozwinięty instynkt macierzyński, ale tak nie jest, przez co kompletnie nie podzielam jej decyzji i będę to powtarzać do znudzenia. Ciekawa jestem, jak Bartek zareaguje, gdy wszystko się wyda, bo tak zapewne się stanie, tylko zależy, w jakich okolicznościach...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń