4 września 2012

Dwanaście.


- Maroko jest takie cudowne! – zachwycała się Agata, popijając czarną kawę podaną jej przez Adriannę. Dziewczyny skorzystały z faktu, że Paweł i Bartek pojechali na siłownię, więc miały chwilę na plotki. – Z chęcią pojechałabym tam jeszcze raz i na dłużej. Wy też powinniście się tam wybrać. Na przykład w podróż poślubną.
- Chcemy jechać do Hiszpanii w przyszłym roku.
- Ah tak! Wy to preferujecie Półwysep Iberyjski.
- Bardzo chciałabym tam pojechać…
- Pojedziesz, pojedziesz… Po tym co z Bartkiem przeżyliście, to ten chłopak ci nieba przychyli. Bardzo cię kocha.
- Wiem. Odczuwam to na każdym kroku. Dobrze, że wszystko szczęśliwie się skończyło.
- Zmądrzał.
- Mam nadzieję, że to będzie koniec naszych złych doświadczeń – powiedziała z nadzieją w głosie. – Rozstania, wypadki, powroty… Dużo tego jak na pół roku, nieprawdaż?
- Owszem, ale teraz może być tylko lepiej – zaśmiała się, charakterystycznie ruszając brwiami. Adrianna spojrzała na nią pytająco, na co Agata kontynuowała. – No przecież idziesz dzisiaj po wyniki, nie? Może lekarz ci dzisiaj ogłosi radosną nowinę.
- Przestań! Nawet nie robili mi USG.
- Nie? To na co cię badali?
- Zrobili mi tomografię, pobrali krew, mocz. Zrobili komplet podstawowych badań. Nie mówiłam nic o żadnej ciąży, bo ja wiem, że to nie to.
- Jasne. A kiedy ostatni raz miałaś miesiączkę?
- Hm… - Adrianna podrapała się po głowie i nerwowo zaczęła liczyć coś na palcach.
- Sama widzisz! Pójść z tobą?
- Nie, poradzę sobie sama. Wezmę samochód Bartka i szybko sama obskoczę tego lekarza.
- Zadzwoń do mnie jak będziesz coś wiedzieć. Chciałabym móc ci powiedzieć: „a nie mówiłam” – zaśmiała się. – Będę ciocią! Będę rozpieszczać wasze dziecko jak tylko się da. I zabiorę je do Maroka jak podrośnie. Na wakacje, a co! Niech wie, że ciotka Agata to równa babka, nie?
- Tak, równa, równa, ale nierówno ma pod sufitem – zaśmiała się, uderzając się po czole w stronę przyjaciółki.
Adrianna spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina piętnasta, więc czas na wyjście. Dopiła kawę i napisała krótką wiadomość do Bartka, którą przyczepiła na lodówce: „Jadę do lekarza. Będę za 2 godziny”.
Dziewczyny pożegnały się pod blokiem Adrianny i każda pojechała w swoją stronę. Blondynka miała nadzieję, że Agata ma rację. Z dwojga złego wolałaby ciążę, chociaż nie była na nią przygotowana. Jednak była pewna, że dziecko zmieniłoby wiele rzeczy na lepsze. A poza tym miała Bartka, który wyjątkowo lubił dzieci, a one jego. Kuba, 8-letni brat Kurka wręcz za nim szalał. Dzieliło ich kilkanaście lat różnicy, ale oni tak dobrze się ze sobą dogadywali, że każdy pozazdrościłby im tej więzi. Ada była pewna, że Bartosz byłby cudownym ojcem, dlatego śmiała przypuszczać, że obydwoje poradziliby sobie w nowej roli. W roli rodzica.
Ada usiadła w niewielkiej poczekali. Wokół siedziało kilkoro pacjentów, w tym również dwoje dzieci, które niczego nieświadome bawiły się klockami przy niewysokim dziecięcym stoliku. Zastanawiała się, czy są one tutaj z powodu rodziców czy też własnej choroby. Powoli wdawało się w nią małe zdenerwowanie.
- Pani Jagodzińska? – Z gabinetu wyszedł siwy doktor, w malutkich, okrągłych okularach, które sprawiały, że wyglądał jeszcze poważniej. Ada stanęła naprzeciwko niego, wyczekując zaproszenia do środka. – Proszę – dodał, wręczając jej skierowanie. – Niech pani pójdzie jeszcze na USG. Mam pani wyniki, ale potrzebuję jeszcze tego badania, aby mieć potwierdzenie.
- Dobrze – odparła, biorąc skrawek papieru.
Nie brzmiało to dobrze. Są wyniki, ale potrzeba potwierdzenia. Poważnie się przeraziła, choć obiecała sobie, że będzie spokojna, bo przeżyła tragiczny wypadek i na pewno nic gorszego jej już nie spotka. Z drżącym sercem poszła do pracowni, gdzie miła pielęgniarka przeprowadziła badania. Adrianna badawczo przyglądała się mienie kobiety, ta jednak nic nie zdradzała.
- Proszę się nie denerwować – powiedziała pielęgniarka, jakby wyczuwając zdenerwowanie swojej pacjentki. – Nic poważnego się nie dzieje.
- Mam złe przeczucia.
- Niepotrzebnie – odparła z tajemniczym uśmiechem. – To wszystko, bardzo pani dziękuję. Tutaj są wyniki, proszę wręczyć je lekarzowi podczas wizyty, dobrze?
- Jasne. Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.
Udała się wprost do gabinetu lekarza. Była następna w kolejce, więc od razu weszła do środka. Po przywitaniu się z lekarzem, wręczyła mu wyniki badań od pielęgniarki i zajęła wskazane przez starszego mężczyznę miejsce przy jego biurku. Nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu. Przyglądała się rozmaitym tablicom informacyjnym, specjalistycznemu sprzętowi w gablotach i tym podobnym rzeczom.
- Pewnie zastanawia się pani, po co kazałem zrobić te dodatkowe badania…
- Tak – odparła niepewnie, nerwowo bawiąc się palcami pod stołem.
- W wynikach krwi i moczu dojrzałem pewne animozje, więc, aby sprawdzić swoją diagnozę musiałem wysłać panią na to USG. Lecz proszę się nie martwić, to nic strasznego. Chyba…
- Chyba?
- Pani Adrianno, sytuacja jest nieco skomplikowana.
- Proszę mnie nie straszyć.
- Moja diagnoza okazała się słuszna, ale nie wiem, czy to dobra nowina w zaistniałej sytuacji.
- A mianowicie?
- Spodziewa się pani dziecka. – Informacja ta dotarła do Adrianny nieco z opóźnieniem. A jednak to prawda! Ucieszyła się. Nawet bardzo. Na jej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Zostanie mamą! Już wyobrażała sobie minę Bartka, kiedy mu o tym opowie. Chłopak oszaleje z radości.
- Naprawdę? To cudowne – powiedziała zadowolona.
- Tak, ale to nie koniec wiadomości. Jednak tym razem nie mam żadnych dobrych nowin.
- Nie rozumiem…
- Badanie tomografem wykazało pewne zmiany. Niedawno uległa pani groźnemu wypadkowi samochodowemu, tak? – Dziewczyna nerwowo pokiwała twierdząco głową. – Prawdopodobnie właśnie ciężkie obrażenia głowy są powodem pani tętniaka.
- Tętniaka?
- Bardzo mi przykro, pani Adrianno.
- Ale jak to? To stąd te omdlenia, bóle głowy, nudności? Myślałam, że to objawy ciąży.
- Bo tak po części jest, ale tomograf się nie myli. Powtórzymy oczywiście badania, ale ta diagnoza jest słuszna na dziewięćdziesiąt procent.
- O mój Boże! – Do oczu naszły jej łzy, których nie umiała powstrzymać. Lekarz słał jej uspokajające słowa, mówił, że wcześnie wykryty tętniak jest uleczalny, ale są ku temu pewne zastrzeżenia, ale ona nie słuchała. Jego zdania odbijały się echem w jej głowie.
Przed momentem była najszczęśliwszą kobietą na świecie, w swojej wyobraźni widziała już Bartka, który kręci nią z radości na wszystkie strony. A tymczasem jest też zła wiadomość, która już go nie ucieszy. Wiadomość, która prawdopodobnie złamie całe ich życie. Jak przekazać tak koszmarne wieści swoim najbliższym? No jak?
- Możemy przeprowadzić operację, która skutecznie panią wyleczy. Tętniaka można wyciąć.
- Naprawdę?
- Tak. Im prędzej się za to zabierzemy, tym większe jest prawdopodobieństwo pomyślnego zakończenia leczenia.
- W takim razie weźmy się do pracy. Niech mi pan wyjaśni na czym polega operacja, wyznaczmy termin… Muszę dostarczyć jakieś dokumenty?
- To nie jest takie proste, pani Adrianno.
- Chcę być zdrowa nim moje dziecko przyjedzie na świat. Zależy mi na pośpiechu.
Doktor patrzył swoimi mądrymi oczyma na zdeterminowaną blondynkę, która nie dopuszczała do siebie wiadomości, że może być źle. Była pewna, że wszystko dobrze się skończy. Zbyt wiele złego już przeżyła. Zasługiwała na szczęście.
- Pani Adrianno, sytuacja jest bardziej niż skomplikowana. Jasne, przeprowadzimy tą operację, ale… Nie będę owijał w bawełnę. Podczas tej operacji nie może być pani w ciąży. Dziecko i tak tego nie przeżyje, więc lepiej będzie jeśli usuniemy ciążę od razu. Będziemy mieli pewność, że nic się pani niestanie.
- Słucham? Co to znaczy „usuniemy ciążę od razu”? Oszalał, pan? Nie zabiję mojego dziecka.
- To jeszcze nie jest dziecko. To embrion. Podczas wycięcia tętniaka i tak nie będzie miał szans na przeżycie. To jest po prostu niewykonalne.
- Nie ma innego sposobu? W takim razie poczekam do rozwiązania. Jak dziecko przyjedzie na świat, wówczas poddam się operacji.
- Pani Adrianno, to jest niemożliwe. Z tętniakiem nie można igrać, tutaj liczy się czas. Zwlekanie osiem miesięcy z operacją to samobójstwo. Zresztą… Nawet jeśli zdecyduje się pani na poród, to nie gwarantuje, że pani go przeżyje.
- Słucham?
- Takie są procedury. Pani jest żywą istotą i to o pani zdrowie będziemy dbać, dlatego umówię panią na zabieg aborcji.
- To jest karalne!
- Nie w takich przypadkach.
- Chce mi pan powiedzieć, że któreś z nas musi umrzeć, aby drugie mogło żyć?
- Dokładnie. Z związku z tym, że „dziecko” jest jeszcze w zarodku, to właśnie je musimy poświęcić. Jest pani jeszcze bardzo młoda. Po usunięciu tętniaka będzie pani mogła spróbować zajść w ciążę jeszcze raz. Będzie to znacznie trudniejsze, ale wciąć możliwe.
- A jeśli wystąpią komplikacje?
- Czasami się tak zdarza, że po aborcji kobieta nie może już zajść w ciążę. Ale są przecież adopcje, domy zastępcze. Jest wiele możliwości.  
- Żartuje pan?
- Mówię poważnie. Proszę – powiedział, wręczając jej swoją wizytówkę. – Niech pani wróci do domu i zastanowi się nad możliwym terminem. Proszę zadzwonić, kiedy wygospodaruje pani trochę czasu.
- Nie, doktorze – rzekła stanowczo, wstając i kładąc wizytówkę na biurku. – Nie zabiję mojego dziecka. Urodzę je. Do widzenia. 

__________
I BUM!!!
Z pozdrowieniami dla Panny A, która:
a) uwielbia tragedie
b) Lena i jej ciąża - pamiętasz? Prawda, że dobrze się kamuflowałam? :P

P.S. Nie jestem lekarzem, nie znam się na medycynie. Nie wiem, czy przedstawiona przeze mnie sytuacja może mieć miejsce. To moja fikcja literacka, więc proszę nie krzyczeć :)
P.S. 2 Chciałabym poprosić Was o wyrażenie swojego zdania. Zapraszam TU na małą sondę.

11 komentarzy:

  1. Uuuu no to się porobiło... Szkoda mi Ady już tyle dziewczyna przeszła a tu jeszcze takie wiadomości. Ciekawa jest jak zareaguję Bartek i jej rodzina. Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chciałabym się znaleźć na miejscu Ady.Biedna dziewczyna.Mam nadzieję,że dostanie wsparcie od najblizszych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekaj, czekaj.. ŻE CO KU*WA.? Ale dlaczego.? Nie mogło być po prostu happy.? Szkoda mi jej, znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, w której każda podjęta decyzja nie jest dobra.. Mam nadzieję, że jednak się to wszystko szczęśliwie zakończy. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja cieee.. ale żeś namieszała.. I co biedna Ada ma wybrać. Zabić dziecko, czy ratować siebie.. Zastanawia mnie czy powie o wszystkim Bartkowi, czy będzie to ukrywać.
    Czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Panna A dziękuje za pozdrowienia. I jak widać znasz mnie na wylot. Bo ja mimo wszystko kocham dramaty w opowiadaniach. to jest coś co ja najbardziej lubie, ale oczywiście nikomu nie życzę dramatów w prawdziwym życiu.
    Jak już Ci pisałam ma kilka koncepcji apropo tego, co zrobi nasza Ada. Myślę, że pewnie poprosi o radę Agatę, a raczej się jej zwierzy i powie o wszystkim. Bo Kurasowi tak od razu nie powie. Bartek o tym, że zostanie tatą na pewno się dowie, to jest pewne, ale nie jestem pewna czy Ada mu powie o chorobie. Bo może być tak, że jeśli Bartek dowie się o tym, że jego ukochana może umrzeć, to będzie chciał jednak usunąć dziecko, bo nie będzie chciał stracić Ady. Ale wiadomo, że dla niego tez byłby to cios. Narażać życie ukochanej czy usunąć dziecko. Bo przecież może pomyśleć, że są młodzi i jeszcze nie jedno dziecko mogą mieć ( boże, jak to brzmi) a Adę może stracić. Ale Ada tez może zataić prawdę o chorobie i nic Kurkowi nie powiedzieć, bo to będzie się jej wydawało prostsze rowiązanie. Przed naszą Adrianną bardzo trudna decyzja,. I teraz znów będę musiała czekać do wtorku na to co zrobi Ada.

    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O mamo! Nie wierzę o.O To jest dopiero dramat. Współczuję Adzie, bo pewnie nikt jej nie zazdrości stać przed takim dylematem... Co by nie zrobiła, będzie źle... Szczerze mówiąc, trochę dziwię się jej decyzji i nie będę kłamać, że staram się ją zrozumieć. Dowiedziała się, że jest w ciąży i chce tego dziecka, ale jednocześnie nie pomyślała o Bartku i o tym, co on będzie czuł, kiedy nie daj Boże, urodzi i umrze? Co wtedy będzie z nim i dzieckiem? Może ona nie zdaje sobie sprawy, w jakim ciężkim jest stanie i co jej jest... Zazwyczaj najpierw chce ratować się siebie. Tak jak lekarz powiedział, to nawet nie jest dziecko jeszcze. W ciążę może jeszcze zajść, mogą adoptować, jakby coś nie wyszło, a jeśli ona umrze, to nikt jej nie zastąpi, a Kurek chyba pogrąży się w rozpaczy :P Być może znienawidzi własne dziecko, bo będzie je obwiniać o to, że Ada zmarła... Dobra, może teraz przesadziłam i za bardzo mnie poniosło, no ale... Niech ona się jeszcze dobrze, porządnie zastanowi nad decyzją, bo póki co, zupełnie jej nie popieram i uważam, że popełnia błąd :D

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie wierzę mam chyba jakiś zawał!!!!!!!!!!!!!! Wszystkiego bym się spodziewałam ale nie tego.... Rany i jak ja mam wyczekać do następnych rozdziałów?? No ja się pytam jak?? Przecież to tak nie może być!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Ciekawe jeszcze czy powie o tym Bartkowi... komukolwiek.....

    OdpowiedzUsuń
  8. Agata miała rację, co do tej ciąży. Ona powinna być jasnowidzem, bo coś tak za dobrze przepowiedziała Adriannie tą ciążę.
    Ogromnie mi szkoda Adrianny. Po jednej stronie ma dziecko, a po drugiej aborcję i usunięcie tętniaka. Przyznam szczerze, że ona ma naprawdę trudny orzech do zgryzienia. Niby chce urodzić, ale przecież nie wiemy czy ona donosi do dziecko, bo taki tętniak nie jest raną, którą można w jakiś sposób kontrolować.
    Może Ada powinna porozmawiać z Bartkiem lub kimś bliskim. Gdyby poznała opinię innych to wtedy by podjęła bardziej trzeźwą decyzję. Teraz zdecydowała pod wpływem chwili, a takie decyzje są najgorsze.
    Adrianna zachowuje się podobnie, jak Agata Mróz. Nie wiem czemu, ale takie właśnie mam skojarzenie. Niby obie chciały być matkami, ale nie brały pod uwagę swoich konsekwencji tej decyzji.
    Kończąc powiem, że mam kilka koncepcji jaką ostateczną decyzje podejmie Adrianna.
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń

  9. Zawsze możesz poczytać na internecie, może coś znajdziesz, a jak nie, to mniejsza o to, może nikt nie będzie wiedział, jak wyglądałaby taka sytuacja w rzeczywistości, a poza tym, w opowiadaniach wszystko jest możliwe. Mi się bardzo podoba, choć równocześnie jestem przerażona. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Adrianna ma poważny problem i trudny wybór: jej życie czy życie dziecka. No dobra, nie chce usunąć ciąży i wcale jej się nie dziwię. Nie lubię dzieci, ale zapewne będąc na jej miejscu, nie zgodziłabym się na aborcję... nigdy. Z drugiej jednak strony nie potrafię sobie wyobrazić, że Adrianna mogłaby tego nie przeżyć. Może jest dla niej szansa, może przetrwa. Wierzę w to. Teraz przed nią trudny okres, ale na pewno jakoś sobie poradzi. Ten cały Bartek będzie dawał jej wsparcie. Szkoda tylko, że na jego miejscu nie jest Łukasz. No, ale najważniejsze, że ona jest szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  10. A kurcze... Biedna Ada. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się ułoży, a tu takie coś. Mam jednak nadzieję, że wszystko szczęśliwie się zakończy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O Jezu, oby to się wszystko happy zakończyło o.O Bo strach się bać co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń