Sierpniowa niedziela zapowiadała
się niezwykle słonecznie. Nie było śladu po oberwaniu chmury, które ostatnio
nawiedziło Bełchatów. Dzień był ciepły i słoneczny. W sam raz na miłe spotkanie
urodzinowe z rodzicami.
Bartosz pojawił się w domu zaraz
po treningu. Wziął szybki prysznic i przebrał się w luźne dżinsy, białą
koszulkę i elegancką marynarkę. Wyglądał świeżo i na luzie, a jednocześnie w
sam raz do wytwornej restauracji. Adrianna postawiła na zwiewną, kwiecistą
sukienkę oraz cienki, różowy sweterek.
Wsiadłszy do Volkswagena Kurka,
pojechali do restauracji „Złoty dzban” w centrum Bełchatowa.
Rodzice już na nich czekali.
Państwo Lucyna i Adam Kurkowie wraz ze swoim drugim synem, 8-letnim Kubą,
siedzieli przy oknie. Obydwoje bardzo elegancko ubrani, z serdecznymi
uśmiechami i miłym wyrazem twarzy. Państwo Jagodzińscy z drugiej strony,
rozmawiali ze sobą z zadowolonymi minami i energiczną gestykulacją. Młodzi
podeszli do rodziców i przywitali się z nimi uściskami.
- Dzień dobry – mówiła Adrianna,
całując rodzicielkę w policzek. Zaraz potem podeszła do pani Lucyny,
solenizantki, i złożyła jej najszczersze życzenia.
- Dziękuję ci, moja kochana –
powiedziała, ściskając blondynkę.
- To dla pani. – Ada wręczyła
przysadzistej kobiecie niewielki prezent zapakowany w czerwony papier. – Niech
się dobrze nosi.
- Oh, nie trzeba było!
- Wszystkiego najlepszego, mamuś –
powiedział Bartosz, przytulając się do rodzicielki. – Ale najlepszym prezentem,
to chyba jestem ja, nie? – zaśmiał się.
- Oczywiście – zarechotała. –
Siadajcie i zamawiajcie co chcecie. Dzisiaj Adam płaci za wszystko – rzekła i z
uśmiechem spojrzała na małżonka, który zrobił niewyraźną minę na jej rewelacje.
Jednak zaraz potem na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Atmosfera była iście rodzinna.
Zebrani nie mieli ze sobą problemów komunikacyjnych. Adam Kurek, Bartosz oraz
Andrzej Jagodziński mieli ze sobą wiele wspólnego, gdyż cała trójka kochała
siatkówkę. Pan Kurek był niegdyś siatkarzem, podobnie jak Andrzej, który
obecnie pełnił funkcję zarządcy w klubie Skra Bełchatów. Bartosz zawsze bardzo
wiele z nimi rozmawiał, ponieważ dzięki temu zbierał doświadczenie. Z nikim nie
rozumiał się tak dobrze jak z nimi. Cieszył się, bo niewielu zawodników z
dzisiejszych czasów mogło się pochwalić takimi genami oraz znajomościami.
Pani Lucyna oraz mama Adrianny –
Agnieszka Jagodzińska, także miały ze sobą dobry kontakt. Każde ich spotykanie
rozpoczynało się i kończyło na plotkach. A najgorętszym tematem był związek ich
dzieci. Pani Agnieszka wręcz przepadała za młodym Kurkiem, który w jej oczach
był bardzo szarmanckim i dobrze wychowanym młodym człowiekiem. Uważała, że jest
to odpowiedni mężczyzna dla jej nieco wycofanej z życia towarzyskiego córki.
Podobne zdanie o Adriannie miała Lucyna. Według jej opinii ułożona i spokojna
blondynka była idealną partnerką dla gwałtownego i nazbyt ruchliwego Bartosza.
Zdaniem kobiet ich dzieci pasowały do siebie niczym dwa puzzle lub połówki
pomarańczy. Już zacierały ręce na myśl o pięknym ślubie, który (jak miały
nadzieję) niebawem nastąpi oraz na wnuki, które również miały się pojawić w
najbliższym czasie.
- I jak wam się żyje, moja droga?
– zapytała Lucyna, chwytając życzliwie Adriannę za dłoń.
- Powolutku, ale do przodu. Na
razie cieszymy się z tego, co mamy.
- No tak, ale jak długo można,
prawda, Agnieszko? – zaśmiała się, a pani Jagodzińska jej zawtórowała.
- A jak w pracy, córeczko?
- Bardzo dobrze. Nawet nie wiecie
jak się cieszę, że Agata pomogła mi załatwić tą posadę. Nie mogłam lepiej
trafić. Mam tam wszystko! Własny gabinet, wielu pacjentów. Pan Wiśniewski,
właściciel kliniki, jest bardzo sympatyczny. Nie pilnuje mnie, nie śledzi. Ma
do mnie wielkie zaufanie i jestem mu za to ogromnie wdzięczna, bo to ułatwia
wiele rzeczy.
- A Bartosz? Tata ostatnio mówił,
że klub ma problemy.
- Problemy? – zdziwiła się Lucyna.
– To coś poważnego?
- Nie, nie. Nie martwcie się.
Pracują nad tym. Szukają nowych sponsorów, reklam. Andrzej mówi, że niebawem
wszystko wróci do normy.
- To świetnie.
- Bartek ma się dobrze. – Ada
odpowiedziała na wcześniejsze pytanie matki. Kątem oka zerknęła na panów,
którzy zażarcie dyskutowali – zapewne o siatkówce. Uśmiechnęła się, kiedy
zobaczyła jak Bartek komentuje boiskowe wydarzenia. Zawsze, kiedy mówił o swoim
ukochanym sporcie, towarzyszyła mu ogromna pasja i emocje. Nie mógł przejść
obojętnie obok meczu czy treningu. Siatkówka zawsze wywierała u niego
przeogromne emocje, które najlepiej było widać na boisku.
- A myślicie o ślubie? – zapytała
Lucyna, zerkając na Agnieszkę. Obydwie uśmiechnęły się tajemniczo, a w ich
oczach zatańczyły chochliki. – Ile można czekać, prawda, Agnieszko? Już cztery
lata jesteście razem, czas o tym pomyśleć. My nie jesteśmy już takie młode, a
chciałybyśmy dożyć waszego ślubu i rozpieścić wnuki – zaśmiała się.
- Jest nam dobrze w obecnej
sytuacji – powiedziała Ada, lekko uciekając od tematu, który ją krępował. – Nie
planujemy żadnej rewolucji w naszym życiu. Skupiamy się na karierze zawodowej.
Jesteśmy jeszcze bardzo młodzi, mamy czas.
- Kochanie, ja w twoim wieku już
miałam dziecko – rzekła Agnieszka.
- Zawsze to samo! – Ada wywróciła
oczami i uciekła wzrokiem w witrynę sklepową, znajdującą się za oknem. W tej
sytuacji pozazdrościła Bartoszowi, który spokojnie rozmawiał sobie o siatkówce,
kiedy ona musiała uciekać od krępujących i niewygodnych pytań i nagonek.
Oczywiście, że marzyła o ślubie! A
zwłaszcza o ślubie z Bartkiem. Jednak nie potrafiła poruszyć z nim tego tematu.
Czekała na jego krok. Na oświadczyny, które byłby jasnym sygnałem, że czas na
ustatkowanie, na rodzinę. Nie chciała go zmuszać do żeniaczki. Wiedziała, że
dla Bartosza najważniejsza była teraz siatkówka. Miał zaledwie dwadzieścia
cztery lata, a jego kariera już nabierała rumieńców i wyrastał na najlepszego
siatkarza świata.
- W przyszłym roku planujemy
wycieczkę do Hiszpanii. Może po tej podróży pomyślimy o ślubie i… dzieciach –
powiedziała dziewczyna, chcąc uciąć temat.
Miała dość. Przeprosiła kobiety i
przysunęła się bliżej mężczyzn. Trochę siatkówki jej nie zaszkodzi.
- Zdecydowałeś się już? – zapytał
Adam.
- Nie. Wczoraj rozmawiałem z
agentem. Jest kilka ciekawych propozycji, ale najlepsze są z Rosji. To
konkurencyjna liga, ale jednak lepsza. Myślę, że miałbym tam zapewniony rozwój,
no i oczywiście pieniądze są lepsze.
- W twoim wieku rozwój jest
kluczowy – powiedział Andrzej. – Jeśli chcesz odejść ze Skry, to ja nie będę ci
robić problemów. Wiesz, że na uwadze mam wyłącznie twoje dobro. Myślę, że Rosja
to dobry kierunek. To silna liga.
- Wiem, dlatego się nad nią
zastanawiam. Włochy to także ciekawy kierunek i znacznie atrakcyjniejsze
miejsce do mieszkania, ale ciągnie mnie to Rosji. Czuję, że tam lepiej pasuję.
- Przepraszam, czy ja dobrze
słyszę? – Do rozmowy wtrąciła się Adrianna, która była zszokowana rewelacjami,
które dochodziły do jej uszu. Nie wiedziała nic o żadnym transferze do Rosji
czy Włoch. Bartosz nawet się nie zająknął, że zamierza zmienić barwy klubowe, a
tym bardziej nie wspomniał, że rozmowy są już tak zaawansowane!
- Aduś, nie denerwuj się. Wyjaśnię
ci wszystko w domu – powiedział Bartek. – Nie rób scen w miejscy publicznym.
- Słucham? Chyba sobie ze mnie
żartujesz?! Odchodzisz ze Skry?!
- Jeszcze nie wiadomo.
- Tato?
Pan Andrzej z niepokojem wzruszył
ramionami, szukając ratunku w oczach żony. Kobieta szybko zareagowała i
załagodziła sytuację, mówiąc, że chyba czas najwyższy na zakończenie obiadu i
pożegnanie się.
Adrianna weszła do domu, trzaskając
drzwiami. Podczas powrotu do domu ani słówkiem nie odezwała się do Bartka,
który nie przestawał mówić.
- Cztery lata siedzę w tym klubie.
Potrzebuję zmiany otoczenia, nowych wyzwań. Chcę się starać o miejsce w
szóstce, konkurować z najlepszymi. Wykazać się na arenie międzynarodowej.
- Przestań mi tu pieprzyć
farmazony – powiedziała, rzucając torebkę do szary i zdejmując buty oraz
sweter. – Polska Plusliga jest jedną z najlepszych na świecie, a tobie się
zachciewa Moskwy! O co ci w ogóle chodzi, Bartek? Za dobrze ci tu, za dobrze?!
Jak chcesz, to ja ci mogę piekło zaraz zrobić!
- Ada, ja się tu duszę!
- Dusić to się dopiero zaczniesz!
– krzyknęła. – A zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć, że chcesz wyjechać?
Zamierzałeś mi powiedzieć o propozycjach, rozmowach? Czy chciałeś mi zrobić
niespodziankę i powiadomić o wszystkim po fakcie, co?! Dlaczego jesteś taki
nieodpowiedzialny?! Nie liczysz się z moim zdaniem?!
- Wiedziałem, że się wkurzysz,
dlatego nie chciałem ci nic mówić. Wiem jak kochasz Bełchatów i Skrę.
- Ale kocham też ciebie, baranie!
Ja chcę dla ciebie dobrze! Przecież jakbym wiedziała, że ci tutaj źle, to
gwarantuję ci, że byłabym pierwszą osobą, która zaczęłaby szukać dla ciebie
nowego klubu! Jak w ogóle mogłeś mnie tak zignorować?
- Przepraszam.
- To za mało, Bartek. Jest za
późno na przeprosiny, bo do zamknięcia okienka transferowego zostało zaledwie
kilka dni, a twój agent jest już dogadany z Dynamo Moskwa. A co ze mną?
- Jak to co? Nie rozumiem.
- Gdzie w tym wszystkim jest
miejsce dla mnie?
- Koło mnie. Nie zostawię cię
tutaj.
- Tak? To bardzo mi przykro, bo ja
nie mogę tak z dnia na dzień zrezygnować z pracy, porzucić rodzinę i
przyjaciół. Przykro mi, Bartek. Nawarzyłeś sobie piwa, to teraz sam musisz je
wypić.
- Zostawisz mnie z tym samego?
- Sam tego chciałeś. Szukałeś
nowych wrażeń, to właśnie je znalazłeś.
- Zrobiłem to dla ciebie. Dla nas.
Aby żyło nam się lepiej. Nie możesz tego docenić? Wypruwam sobie żyły, żebyśmy
mogli żyć godnie, a ty co? Tak po prostu mówisz, że nie jedziesz, bo masz jakąś
marną pracę? Nie na takie wparcie liczyłem.
- Dostałbyś moje wsparcie jakbyś
był wobec mnie lojalny. Na moim miejscu zachowałbyś się podobnie, a nawet
gorzej. Przepraszam, ale muszę odreagować. Nie mogę na ciebie dzisiaj już
patrzeć. Jadę do rodziców. Spokojnej nocy!
- Ada! Wróć! – krzyknął, jednak
nie usłyszał już żadnej odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz