19 lipca 2012

Trzy.


Sierpniowa niedziela zapowiadała się niezwykle słonecznie. Nie było śladu po oberwaniu chmury, które ostatnio nawiedziło Bełchatów. Dzień był ciepły i słoneczny. W sam raz na miłe spotkanie urodzinowe z rodzicami.
Bartosz pojawił się w domu zaraz po treningu. Wziął szybki prysznic i przebrał się w luźne dżinsy, białą koszulkę i elegancką marynarkę. Wyglądał świeżo i na luzie, a jednocześnie w sam raz do wytwornej restauracji. Adrianna postawiła na zwiewną, kwiecistą sukienkę oraz cienki, różowy sweterek.
Wsiadłszy do Volkswagena Kurka, pojechali do restauracji „Złoty dzban” w centrum Bełchatowa.
Rodzice już na nich czekali. Państwo Lucyna i Adam Kurkowie wraz ze swoim drugim synem, 8-letnim Kubą, siedzieli przy oknie. Obydwoje bardzo elegancko ubrani, z serdecznymi uśmiechami i miłym wyrazem twarzy. Państwo Jagodzińscy z drugiej strony, rozmawiali ze sobą z zadowolonymi minami i energiczną gestykulacją. Młodzi podeszli do rodziców i przywitali się z nimi uściskami.
- Dzień dobry – mówiła Adrianna, całując rodzicielkę w policzek. Zaraz potem podeszła do pani Lucyny, solenizantki, i złożyła jej najszczersze życzenia.
- Dziękuję ci, moja kochana – powiedziała, ściskając blondynkę.
- To dla pani. – Ada wręczyła przysadzistej kobiecie niewielki prezent zapakowany w czerwony papier. – Niech się dobrze nosi.
- Oh, nie trzeba było!
- Wszystkiego najlepszego, mamuś – powiedział Bartosz, przytulając się do rodzicielki. – Ale najlepszym prezentem, to chyba jestem ja, nie? – zaśmiał się.
- Oczywiście – zarechotała. – Siadajcie i zamawiajcie co chcecie. Dzisiaj Adam płaci za wszystko – rzekła i z uśmiechem spojrzała na małżonka, który zrobił niewyraźną minę na jej rewelacje. Jednak zaraz potem na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Atmosfera była iście rodzinna. Zebrani nie mieli ze sobą problemów komunikacyjnych. Adam Kurek, Bartosz oraz Andrzej Jagodziński mieli ze sobą wiele wspólnego, gdyż cała trójka kochała siatkówkę. Pan Kurek był niegdyś siatkarzem, podobnie jak Andrzej, który obecnie pełnił funkcję zarządcy w klubie Skra Bełchatów. Bartosz zawsze bardzo wiele z nimi rozmawiał, ponieważ dzięki temu zbierał doświadczenie. Z nikim nie rozumiał się tak dobrze jak z nimi. Cieszył się, bo niewielu zawodników z dzisiejszych czasów mogło się pochwalić takimi genami oraz znajomościami.
Pani Lucyna oraz mama Adrianny – Agnieszka Jagodzińska, także miały ze sobą dobry kontakt. Każde ich spotykanie rozpoczynało się i kończyło na plotkach. A najgorętszym tematem był związek ich dzieci. Pani Agnieszka wręcz przepadała za młodym Kurkiem, który w jej oczach był bardzo szarmanckim i dobrze wychowanym młodym człowiekiem. Uważała, że jest to odpowiedni mężczyzna dla jej nieco wycofanej z życia towarzyskiego córki. Podobne zdanie o Adriannie miała Lucyna. Według jej opinii ułożona i spokojna blondynka była idealną partnerką dla gwałtownego i nazbyt ruchliwego Bartosza. Zdaniem kobiet ich dzieci pasowały do siebie niczym dwa puzzle lub połówki pomarańczy. Już zacierały ręce na myśl o pięknym ślubie, który (jak miały nadzieję) niebawem nastąpi oraz na wnuki, które również miały się pojawić w najbliższym czasie.
- I jak wam się żyje, moja droga? – zapytała Lucyna, chwytając życzliwie Adriannę za dłoń.
- Powolutku, ale do przodu. Na razie cieszymy się z tego, co mamy.
- No tak, ale jak długo można, prawda, Agnieszko? – zaśmiała się, a pani Jagodzińska jej zawtórowała.
- A jak w pracy, córeczko?
- Bardzo dobrze. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że Agata pomogła mi załatwić tą posadę. Nie mogłam lepiej trafić. Mam tam wszystko! Własny gabinet, wielu pacjentów. Pan Wiśniewski, właściciel kliniki, jest bardzo sympatyczny. Nie pilnuje mnie, nie śledzi. Ma do mnie wielkie zaufanie i jestem mu za to ogromnie wdzięczna, bo to ułatwia wiele rzeczy.
- A Bartosz? Tata ostatnio mówił, że klub ma problemy.
- Problemy? – zdziwiła się Lucyna. – To coś poważnego?
- Nie, nie. Nie martwcie się. Pracują nad tym. Szukają nowych sponsorów, reklam. Andrzej mówi, że niebawem wszystko wróci do normy.
- To świetnie.
- Bartek ma się dobrze. – Ada odpowiedziała na wcześniejsze pytanie matki. Kątem oka zerknęła na panów, którzy zażarcie dyskutowali – zapewne o siatkówce. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła jak Bartek komentuje boiskowe wydarzenia. Zawsze, kiedy mówił o swoim ukochanym sporcie, towarzyszyła mu ogromna pasja i emocje. Nie mógł przejść obojętnie obok meczu czy treningu. Siatkówka zawsze wywierała u niego przeogromne emocje, które najlepiej było widać na boisku.
- A myślicie o ślubie? – zapytała Lucyna, zerkając na Agnieszkę. Obydwie uśmiechnęły się tajemniczo, a w ich oczach zatańczyły chochliki. – Ile można czekać, prawda, Agnieszko? Już cztery lata jesteście razem, czas o tym pomyśleć. My nie jesteśmy już takie młode, a chciałybyśmy dożyć waszego ślubu i rozpieścić wnuki – zaśmiała się.
- Jest nam dobrze w obecnej sytuacji – powiedziała Ada, lekko uciekając od tematu, który ją krępował. – Nie planujemy żadnej rewolucji w naszym życiu. Skupiamy się na karierze zawodowej. Jesteśmy jeszcze bardzo młodzi, mamy czas.
- Kochanie, ja w twoim wieku już miałam dziecko – rzekła Agnieszka.
- Zawsze to samo! – Ada wywróciła oczami i uciekła wzrokiem w witrynę sklepową, znajdującą się za oknem. W tej sytuacji pozazdrościła Bartoszowi, który spokojnie rozmawiał sobie o siatkówce, kiedy ona musiała uciekać od krępujących i niewygodnych pytań i nagonek.
Oczywiście, że marzyła o ślubie! A zwłaszcza o ślubie z Bartkiem. Jednak nie potrafiła poruszyć z nim tego tematu. Czekała na jego krok. Na oświadczyny, które byłby jasnym sygnałem, że czas na ustatkowanie, na rodzinę. Nie chciała go zmuszać do żeniaczki. Wiedziała, że dla Bartosza najważniejsza była teraz siatkówka. Miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, a jego kariera już nabierała rumieńców i wyrastał na najlepszego siatkarza świata.
- W przyszłym roku planujemy wycieczkę do Hiszpanii. Może po tej podróży pomyślimy o ślubie i… dzieciach – powiedziała dziewczyna, chcąc uciąć temat.
Miała dość. Przeprosiła kobiety i przysunęła się bliżej mężczyzn. Trochę siatkówki jej nie zaszkodzi.
- Zdecydowałeś się już? – zapytał Adam.
- Nie. Wczoraj rozmawiałem z agentem. Jest kilka ciekawych propozycji, ale najlepsze są z Rosji. To konkurencyjna liga, ale jednak lepsza. Myślę, że miałbym tam zapewniony rozwój, no i oczywiście pieniądze są lepsze.
- W twoim wieku rozwój jest kluczowy – powiedział Andrzej. – Jeśli chcesz odejść ze Skry, to ja nie będę ci robić problemów. Wiesz, że na uwadze mam wyłącznie twoje dobro. Myślę, że Rosja to dobry kierunek. To silna liga.
- Wiem, dlatego się nad nią zastanawiam. Włochy to także ciekawy kierunek i znacznie atrakcyjniejsze miejsce do mieszkania, ale ciągnie mnie to Rosji. Czuję, że tam lepiej pasuję.
- Przepraszam, czy ja dobrze słyszę? – Do rozmowy wtrąciła się Adrianna, która była zszokowana rewelacjami, które dochodziły do jej uszu. Nie wiedziała nic o żadnym transferze do Rosji czy Włoch. Bartosz nawet się nie zająknął, że zamierza zmienić barwy klubowe, a tym bardziej nie wspomniał, że rozmowy są już tak zaawansowane!
- Aduś, nie denerwuj się. Wyjaśnię ci wszystko w domu – powiedział Bartek. – Nie rób scen w miejscy publicznym.
- Słucham? Chyba sobie ze mnie żartujesz?! Odchodzisz ze Skry?!
- Jeszcze nie wiadomo.
- Tato?
Pan Andrzej z niepokojem wzruszył ramionami, szukając ratunku w oczach żony. Kobieta szybko zareagowała i załagodziła sytuację, mówiąc, że chyba czas najwyższy na zakończenie obiadu i pożegnanie się.

Adrianna weszła do domu, trzaskając drzwiami. Podczas powrotu do domu ani słówkiem nie odezwała się do Bartka, który nie przestawał mówić.
- Cztery lata siedzę w tym klubie. Potrzebuję zmiany otoczenia, nowych wyzwań. Chcę się starać o miejsce w szóstce, konkurować z najlepszymi. Wykazać się na arenie międzynarodowej.
- Przestań mi tu pieprzyć farmazony – powiedziała, rzucając torebkę do szary i zdejmując buty oraz sweter. – Polska Plusliga jest jedną z najlepszych na świecie, a tobie się zachciewa Moskwy! O co ci w ogóle chodzi, Bartek? Za dobrze ci tu, za dobrze?! Jak chcesz, to ja ci mogę piekło zaraz zrobić!
- Ada, ja się tu duszę!
- Dusić to się dopiero zaczniesz! – krzyknęła. – A zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć, że chcesz wyjechać? Zamierzałeś mi powiedzieć o propozycjach, rozmowach? Czy chciałeś mi zrobić niespodziankę i powiadomić o wszystkim po fakcie, co?! Dlaczego jesteś taki nieodpowiedzialny?! Nie liczysz się z moim zdaniem?!
- Wiedziałem, że się wkurzysz, dlatego nie chciałem ci nic mówić. Wiem jak kochasz Bełchatów i Skrę.
- Ale kocham też ciebie, baranie! Ja chcę dla ciebie dobrze! Przecież jakbym wiedziała, że ci tutaj źle, to gwarantuję ci, że byłabym pierwszą osobą, która zaczęłaby szukać dla ciebie nowego klubu! Jak w ogóle mogłeś mnie tak zignorować?
- Przepraszam.
- To za mało, Bartek. Jest za późno na przeprosiny, bo do zamknięcia okienka transferowego zostało zaledwie kilka dni, a twój agent jest już dogadany z Dynamo Moskwa. A co ze mną?
- Jak to co? Nie rozumiem.
- Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla mnie?
- Koło mnie. Nie zostawię cię tutaj.
- Tak? To bardzo mi przykro, bo ja nie mogę tak z dnia na dzień zrezygnować z pracy, porzucić rodzinę i przyjaciół. Przykro mi, Bartek. Nawarzyłeś sobie piwa, to teraz sam musisz je wypić.
- Zostawisz mnie z tym samego?
- Sam tego chciałeś. Szukałeś nowych wrażeń, to właśnie je znalazłeś.
- Zrobiłem to dla ciebie. Dla nas. Aby żyło nam się lepiej. Nie możesz tego docenić? Wypruwam sobie żyły, żebyśmy mogli żyć godnie, a ty co? Tak po prostu mówisz, że nie jedziesz, bo masz jakąś marną pracę? Nie na takie wparcie liczyłem.
- Dostałbyś moje wsparcie jakbyś był wobec mnie lojalny. Na moim miejscu zachowałbyś się podobnie, a nawet gorzej. Przepraszam, ale muszę odreagować. Nie mogę na ciebie dzisiaj już patrzeć. Jadę do rodziców. Spokojnej nocy!
- Ada! Wróć! – krzyknął, jednak nie usłyszał już żadnej odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz