19 lipca 2012

Cztery.


Ciche dni się zdarzały, ale nigdy nie trwały dłużej niźli tydzień. Tym razem było inaczej.
Adrianna wyniosła się do rodziców. Kursowała między domem rodzinnym, a pracą, całkowicie ignorując wiadomości i telefony od Bartka. Chłopak się starał – przysyłał kwiaty, czekoladki i maskotki, przepraszał na wszelkie możliwe sposoby, jednak Ada pozostała niewzruszona. Dlaczego? Bo nigdy nie czuła się tak upokorzona i zignorowana przez ukochanego mężczyznę. Bartosz zaplanował dla nich przyszłość, chciał dobrze i nikt tego nie negował, jednak zdaniem Adrianny, powinien przeanalizować wszystko z nią samą, czyli główną zainteresowaną. Trudno nie przyznać jej racji.
Ada była dziewczyną, która lubiła mieć wszystko zaplanowane i zapięte na ostatni guzik, a pomysł Kurka wydawał się jej co najmniej szalony! Nigdy nie wspominał o transferze. Więcej! Powtarzał, że bardzo dobrze czuje się w Bełchatowie. Grał dla najlepszego klubu w Polsce, systematycznie reprezentował barwy narodowe, miał przyjaciół i kolegów w swoich współpracownikach. Więc dlaczego w głowie pojawiła mu się myśl o transferze?
- To wszystko mnie przerasta, mamo – powiedziała, nakrywając do stołu. – Nie znoszę kłócić się z Bartkiem, ale tym razem przegiął. Bardzo chciałabym mu wybaczyć, ale nie umiem. Nie umiem, bo poczułam się dotknięta tym wszystkim. Pominął mnie w swoich planach. To wygląda tak jakby mnie nie chciał.
- Ale powiedział ci, że chce, abyś z nim pojechała do Moskwy. Powiedział, że cię potrzebuje; twojego wsparcia, miłości… Sama byłam żoną sportowca, więc wiem, co dla nich znaczy ukochana kobieta przy boku. Zwłaszcza w tak trudnym momencie jak transfer do nowego klubu, nowego kraju. W Rosji jest inna kultura, inny język, inne zwyczaje. Bez ciebie będzie tam całkiem sam.
- Do czasu, aż zaprzyjaźni się z jakimś kolesiem i zostawi mnie w domu tak jak tutaj. Przecież ja nie znam rosyjskiego, nie będę tam mogła pracować w swoim zawodzie. A nie po to tyle lat studiowałam stomatologię, aby teraz siedzieć w domu jak jakaś kura domowa i patrzeć w telewizor jak sroka w gnat!
- Chcesz go opuścić w tak trudnym dla niego momencie?
- Oczywiście, że nie! Doskonale go rozumiem. Wiem, co to znaczy być kobietą sportowca. Wspieram go i nie mogę mu zabronić rozwoju. To dużo dla niego znaczy. Nie mam nic przeciwko samemu wyjazdowi. Denerwuje mnie tylko fakt, że podjął decyzję bez konsultacji ze mną. Przecież to nie jest przeprowadzka do miasta położonego 15 kilometrów od Bełchatowa. To jest Moskwa! Chyba ja też mam prawo decydować o naszej przyszłości, prawda?
- Tak, kochanie – odparła Agnieszka. – Andrzej, obiad! – krzyknęła w stronę gabinetu, w którym pracował mąż. – Aduś, musisz koniecznie porozmawiać z Bartkiem. Jego wyjazd zbliża się wielkimi krokami. Nie pozwól, aby wyjechał, kiedy jesteście skłóceni. To nie zrobi dobrze, ani jemu, ani tobie.
- Wiem, wiem…
- Pojedź z nim do Rosji póki masz urlop. Spędzicie razem kilka dni, zapoznacie się z okolicą, strukturą klubu. Będzie wam raźniej we dwoje. Potem wróć. Z czasem pozamykasz tutaj wszystkie swoje sprawy i za kilka tygodni pojedziesz do niego. Żyjąc z twoim ojcem nauczyłam się jednego – sztuki kompromisu. To bardzo przydatne zwłaszcza w dorosłym życiu. A poza tym próbujcie i szalejcie póki jesteście sami. Później dojdą dzieci, obowiązki, problemy i się skończy sielanka… Dojdzie do tego, że będziesz widywać swojego męża raz na miesiąc, a może i rzadziej.
- Masz rację.
- Przechodziłam przez to, co ty nie raz. I wierz mi, że warto jest ryzykować. Prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
- Właśnie ostatnio zaczynam wątpić w tą naszą prawdziwą miłość… Ciągle się kłócimy- o brudne naczynia, późny powrót do domu, a nawet pieniądze! Co ja mam zrobić, aby było tak jak wcześniej? Jak to się nie skończy, to polegniemy.
- Nawet tak nie mów, Aduś – powiedziała Agnieszka, tuląc córkę do piersi. – Wszystko się ułoży. Pomogę wam.
- Dzięki, mamuś – odparła, całując rodzicielkę w policzek.
W jadali pojawił się Andrzej z niewyraźną miną. Zasiadł do stołu i od razu zabrał się do jedzenia. Nie podobało mu się to, że córka tak naskoczyła na Kurka. Bardzo lubił tego chłopaka, nie tylko jako człowieka, ale także jako siatkarza. Wiedział, że wyjazd do Rosji to dla Bartka wielki krok, dzięki któremu tylko zyska na swojej sportowej wartości.
- Jak w pracy? – zapytała męża Agnieszka, chcąc nieco rozładować atmosferę.
- W porządku. Pracujemy nad nowym sezonem. Szukamy wzmocnień.
Adrianna spuściła głowę. Szukanie wzmocnień na miejsce Bartka nie było jej ulubionym tematem.


- Nie no! Bartek, jesteś skończonym kretynem! – wrzasnął Paweł, pastwiąc się nad niewinną podkładką pod szklankę. Razem ze swoim przyjacielem siedział przy piwie w jednym z bełchatowskich barów i wysłuchiwał jęków i zawodów Kurka, który zrobił z siebie totalnego barana. – Jak mogłeś nie powiedzieć Adzie o transferze? Coś ty sobie myślał?
- Nie wiem, dobra?! Przestań się nade mną znęcać! Nie wiem, co mi strzeliło do tego chorego łba – powiedział, uderzając się w czoło. – Chciałem ją ochronić przed tym całym zamieszaniem. Myślałem, że będzie mi wdzięczna, że nie uczestniczy w całej tej telenoweli transferowej, ale teraz widzę, że moje myślenie było bardzo naiwne. Idiota ze mnie!
- Nie da się ukryć.
- Ale sam powiedz. Chciałbyś, aby Agata zamartwiała się, denerwowała? Załatwiłem wszystko sam. Ada sobie spokojnie żyła, pracowała, spotykała się z przyjaciółmi. Nie miała żadnych zmartwień ani trosk przeze mnie.
- Za to teraz ma święty spokój – prychnął ironicznie.
- Teraz to ja mam piekło.
- I bardzo dobrze. Zasłużyłeś sobie. Zachowałeś się jak skończony debil!
- Nie pocieszasz mnie.
- Nie zamierzam. Nie mieści mi się to głowie – mówił przez śmiech. – Powinieneś występować w jakimś kabarecie.
- Zati, przestań się nabijać, dobra?! Przyznałem ci rację, jestem idiotą. Doradź mi coś lepiej, a nie!
- Co ja mam ci doradzić? W tej sytuacji nie da się nic doradzić. Porozmawiaj z nią i zdecydujcie co dalej.
- Jak to co? Nie mogę tam jechać bez niej. Kocham Adę na zabój. Chcę, aby pojechała ze mną, ale wydaje mi się, że ona nie ma na to ochoty. Spartoliłem sprawę!
- Nie gadaj tak. Ada to mądra dziewczyna. Na pewno cię zrozumie, bo chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Ja wiem, że ona nie chce tam jechać. Nie mogę jej zmusić. Nie chcę jej unieszczęśliwiać. Nie zrobię jej tego.
- Ada będzie szczęśliwa gdziekolwiek. A wiesz dlaczego? Bo cię kocha, idioto. Swoją drogą w ogóle nie mam pojęcia, dlaczego – zażartował, za co dostał bolesny cios w ramię. – Nie denerwuj się, Bartek. Znam Adę i wiem, że będzie dobrze. Daj jej czas.
- Już tydzień się do mnie nie odzywa – powiedział. Z rezygnacją opadł na oparcie krzesła i upił łyk złocistego napoju. – Relacje damsko-męskie są bardzo skomplikowane, nie uważasz?
- Ameryki to ty nie odkryłeś – zaśmiał się Paweł.
Bartosz wyraźnie posmutniał. Nie miał już ochoty na dalsze pogaduszki z przyjacielem, dlatego pozbierał wszystkie swoje rzeczy i pojechał do domu. Tam także nie było mu łatwo. Był całkiem sam w pustym mieszkaniu. Wszystko przypominało mu o Adriannie. Jej ulubiony kubek, który od kilku dni był nietknięty, bluzka, która od tygodnia wisiała na krześle, pluszowy miś, którego jej podarował na dwudzieste urodziny. Wszędzie czuł jej zapach, który roznosił się po każdym zakamarku mieszkania.
Przechadzał się po pokojach i dotykał jej rzeczy. Oglądał ich zdjęcia, które licznie zdobiły póki, komody i szafki. Tak bardzo za nią tęsknił. Dopiero teraz dochodziło do niego to, jak bardzo zranił Adriannę.
- Tak nie postępuje zakochany chłopak – przekonywał sam siebie.
Długo bił się z myślami. Transfer do Rosji był jego marzeniem. Dzięki temu mógł się rozwinąć jako zawodnik. Ale na uwadze miał także dobro swojej ukochanej Jagódki. Nie mógł zrujnować jej życia przez swoją pochopną decyzję.
Wiedział już co zrobi. Długo bił się z myślami, ale wydawało mu się, że wreszcie podjął słuszną decyzję. Nie mógł myśleć tylko o sobie, a zmuszając Adę do wyjazdu tak właśnie by było. Bardzo go kochała i nigdy w życiu nie przyznałaby się do tego, że Rosja ją unieszczęśliwia.
Bartosz położył się na łóżku na wznak i pustym wzrokiem wpatrywał się w sufit, na którym tańczyły szare cienie.
Sprawi wiele bólu. Nie tylko sobie, ale przede wszystkim Adzie. Jednak nie było innego wyjścia. Bardziej niż o swoje szczęście, zabiegał o szczęście Jagódki. Zbyt wiele krzywd jej wyrządził. Musiał temu zaprzestać.
Przekręcił się na bok i ze wzrokiem utkwionym w fotografii przedstawiającej uśmiechniętą Adriannę podczas opalania na łące, pomyślał, że pora pomyśleć o innych. Pora pomyśleć o dobru dla bliskich i nie liczyło się jak dużo będzie go to kosztować. Czuł, że zrobi dobrze, niezależnie od konsekwencji.
Musiał być mężczyzną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz