Ciche dni się zdarzały, ale nigdy
nie trwały dłużej niźli tydzień. Tym razem było inaczej.
Adrianna wyniosła się do rodziców.
Kursowała między domem rodzinnym, a pracą, całkowicie ignorując wiadomości i
telefony od Bartka. Chłopak się starał – przysyłał kwiaty, czekoladki i
maskotki, przepraszał na wszelkie możliwe sposoby, jednak Ada pozostała
niewzruszona. Dlaczego? Bo nigdy nie czuła się tak upokorzona i zignorowana
przez ukochanego mężczyznę. Bartosz zaplanował dla nich przyszłość, chciał
dobrze i nikt tego nie negował, jednak zdaniem Adrianny, powinien
przeanalizować wszystko z nią samą, czyli główną zainteresowaną. Trudno nie
przyznać jej racji.
Ada była dziewczyną, która lubiła
mieć wszystko zaplanowane i zapięte na ostatni guzik, a pomysł Kurka wydawał
się jej co najmniej szalony! Nigdy nie wspominał o transferze. Więcej!
Powtarzał, że bardzo dobrze czuje się w Bełchatowie. Grał dla najlepszego klubu
w Polsce, systematycznie reprezentował barwy narodowe, miał przyjaciół i
kolegów w swoich współpracownikach. Więc dlaczego w głowie pojawiła mu się myśl
o transferze?
- To wszystko mnie przerasta, mamo
– powiedziała, nakrywając do stołu. – Nie znoszę kłócić się z Bartkiem, ale tym
razem przegiął. Bardzo chciałabym mu wybaczyć, ale nie umiem. Nie umiem, bo
poczułam się dotknięta tym wszystkim. Pominął mnie w swoich planach. To wygląda
tak jakby mnie nie chciał.
- Ale powiedział ci, że chce, abyś
z nim pojechała do Moskwy. Powiedział, że cię potrzebuje; twojego wsparcia,
miłości… Sama byłam żoną sportowca, więc wiem, co dla nich znaczy ukochana
kobieta przy boku. Zwłaszcza w tak trudnym momencie jak transfer do nowego
klubu, nowego kraju. W Rosji jest inna kultura, inny język, inne zwyczaje. Bez
ciebie będzie tam całkiem sam.
- Do czasu, aż zaprzyjaźni się z
jakimś kolesiem i zostawi mnie w domu tak jak tutaj. Przecież ja nie znam
rosyjskiego, nie będę tam mogła pracować w swoim zawodzie. A nie po to tyle lat
studiowałam stomatologię, aby teraz siedzieć w domu jak jakaś kura domowa i
patrzeć w telewizor jak sroka w gnat!
- Chcesz go opuścić w tak trudnym
dla niego momencie?
- Oczywiście, że nie! Doskonale go
rozumiem. Wiem, co to znaczy być kobietą sportowca. Wspieram go i nie mogę mu
zabronić rozwoju. To dużo dla niego znaczy. Nie mam nic przeciwko samemu
wyjazdowi. Denerwuje mnie tylko fakt, że podjął decyzję bez konsultacji ze mną.
Przecież to nie jest przeprowadzka do miasta położonego 15 kilometrów od
Bełchatowa. To jest Moskwa! Chyba ja też mam prawo decydować o naszej
przyszłości, prawda?
- Tak, kochanie – odparła
Agnieszka. – Andrzej, obiad! – krzyknęła w stronę gabinetu, w którym pracował
mąż. – Aduś, musisz koniecznie porozmawiać z Bartkiem. Jego wyjazd zbliża się
wielkimi krokami. Nie pozwól, aby wyjechał, kiedy jesteście skłóceni. To nie
zrobi dobrze, ani jemu, ani tobie.
- Wiem, wiem…
- Pojedź z nim do Rosji póki masz
urlop. Spędzicie razem kilka dni, zapoznacie się z okolicą, strukturą klubu.
Będzie wam raźniej we dwoje. Potem wróć. Z czasem pozamykasz tutaj wszystkie
swoje sprawy i za kilka tygodni pojedziesz do niego. Żyjąc z twoim ojcem
nauczyłam się jednego – sztuki kompromisu. To bardzo przydatne zwłaszcza w
dorosłym życiu. A poza tym próbujcie i szalejcie póki jesteście sami. Później
dojdą dzieci, obowiązki, problemy i się skończy sielanka… Dojdzie do tego, że
będziesz widywać swojego męża raz na miesiąc, a może i rzadziej.
- Masz rację.
- Przechodziłam przez to, co ty
nie raz. I wierz mi, że warto jest ryzykować. Prawdziwa miłość przetrwa
wszystko.
- Właśnie ostatnio zaczynam wątpić
w tą naszą prawdziwą miłość… Ciągle się kłócimy- o brudne naczynia, późny
powrót do domu, a nawet pieniądze! Co ja mam zrobić, aby było tak jak
wcześniej? Jak to się nie skończy, to polegniemy.
- Nawet tak nie mów, Aduś –
powiedziała Agnieszka, tuląc córkę do piersi. – Wszystko się ułoży. Pomogę wam.
- Dzięki, mamuś – odparła, całując
rodzicielkę w policzek.
W jadali pojawił się Andrzej z
niewyraźną miną. Zasiadł do stołu i od razu zabrał się do jedzenia. Nie
podobało mu się to, że córka tak naskoczyła na Kurka. Bardzo lubił tego
chłopaka, nie tylko jako człowieka, ale także jako siatkarza. Wiedział, że
wyjazd do Rosji to dla Bartka wielki krok, dzięki któremu tylko zyska na swojej
sportowej wartości.
- Jak w pracy? – zapytała męża
Agnieszka, chcąc nieco rozładować atmosferę.
- W porządku. Pracujemy nad nowym
sezonem. Szukamy wzmocnień.
Adrianna spuściła głowę. Szukanie
wzmocnień na miejsce Bartka nie było jej ulubionym tematem.
- Nie no! Bartek, jesteś
skończonym kretynem! – wrzasnął Paweł, pastwiąc się nad niewinną podkładką pod
szklankę. Razem ze swoim przyjacielem siedział przy piwie w jednym z
bełchatowskich barów i wysłuchiwał jęków i zawodów Kurka, który zrobił z siebie
totalnego barana. – Jak mogłeś nie powiedzieć Adzie o transferze? Coś ty sobie
myślał?
- Nie wiem, dobra?! Przestań się
nade mną znęcać! Nie wiem, co mi strzeliło do tego chorego łba – powiedział,
uderzając się w czoło. – Chciałem ją ochronić przed tym całym zamieszaniem.
Myślałem, że będzie mi wdzięczna, że nie uczestniczy w całej tej telenoweli
transferowej, ale teraz widzę, że moje myślenie było bardzo naiwne. Idiota ze
mnie!
- Nie da się ukryć.
- Ale sam powiedz. Chciałbyś, aby
Agata zamartwiała się, denerwowała? Załatwiłem wszystko sam. Ada sobie
spokojnie żyła, pracowała, spotykała się z przyjaciółmi. Nie miała żadnych
zmartwień ani trosk przeze mnie.
- Za to teraz ma święty spokój –
prychnął ironicznie.
- Teraz to ja mam piekło.
- I bardzo dobrze. Zasłużyłeś
sobie. Zachowałeś się jak skończony debil!
- Nie pocieszasz mnie.
- Nie zamierzam. Nie mieści mi się
to głowie – mówił przez śmiech. – Powinieneś występować w jakimś kabarecie.
- Zati, przestań się nabijać,
dobra?! Przyznałem ci rację, jestem idiotą. Doradź mi coś lepiej, a nie!
- Co ja mam ci doradzić? W tej
sytuacji nie da się nic doradzić. Porozmawiaj z nią i zdecydujcie co dalej.
- Jak to co? Nie mogę tam jechać
bez niej. Kocham Adę na zabój. Chcę, aby pojechała ze mną, ale wydaje mi się,
że ona nie ma na to ochoty. Spartoliłem sprawę!
- Nie gadaj tak. Ada to mądra
dziewczyna. Na pewno cię zrozumie, bo chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Ja wiem, że ona nie chce tam
jechać. Nie mogę jej zmusić. Nie chcę jej unieszczęśliwiać. Nie zrobię jej
tego.
- Ada będzie szczęśliwa
gdziekolwiek. A wiesz dlaczego? Bo cię kocha, idioto. Swoją drogą w ogóle nie
mam pojęcia, dlaczego – zażartował, za co dostał bolesny cios w ramię. – Nie
denerwuj się, Bartek. Znam Adę i wiem, że będzie dobrze. Daj jej czas.
- Już tydzień się do mnie nie
odzywa – powiedział. Z rezygnacją opadł na oparcie krzesła i upił łyk
złocistego napoju. – Relacje damsko-męskie są bardzo skomplikowane, nie
uważasz?
- Ameryki to ty nie odkryłeś – zaśmiał
się Paweł.
Bartosz wyraźnie posmutniał. Nie
miał już ochoty na dalsze pogaduszki z przyjacielem, dlatego pozbierał
wszystkie swoje rzeczy i pojechał do domu. Tam także nie było mu łatwo. Był
całkiem sam w pustym mieszkaniu. Wszystko przypominało mu o Adriannie. Jej
ulubiony kubek, który od kilku dni był nietknięty, bluzka, która od tygodnia
wisiała na krześle, pluszowy miś, którego jej podarował na dwudzieste urodziny.
Wszędzie czuł jej zapach, który roznosił się po każdym zakamarku mieszkania.
Przechadzał się po pokojach i
dotykał jej rzeczy. Oglądał ich zdjęcia, które licznie zdobiły póki, komody i
szafki. Tak bardzo za nią tęsknił. Dopiero teraz dochodziło do niego to, jak
bardzo zranił Adriannę.
- Tak nie postępuje zakochany
chłopak – przekonywał sam siebie.
Długo bił się z myślami. Transfer
do Rosji był jego marzeniem. Dzięki temu mógł się rozwinąć jako zawodnik. Ale
na uwadze miał także dobro swojej ukochanej Jagódki. Nie mógł zrujnować jej
życia przez swoją pochopną decyzję.
Wiedział już co zrobi. Długo bił
się z myślami, ale wydawało mu się, że wreszcie podjął słuszną decyzję. Nie
mógł myśleć tylko o sobie, a zmuszając Adę do wyjazdu tak właśnie by było.
Bardzo go kochała i nigdy w życiu nie przyznałaby się do tego, że Rosja ją
unieszczęśliwia.
Bartosz położył się na łóżku na
wznak i pustym wzrokiem wpatrywał się w sufit, na którym tańczyły szare cienie.
Sprawi wiele bólu. Nie tylko
sobie, ale przede wszystkim Adzie. Jednak nie było innego wyjścia. Bardziej niż
o swoje szczęście, zabiegał o szczęście Jagódki. Zbyt wiele krzywd jej
wyrządził. Musiał temu zaprzestać.
Przekręcił się na bok i ze
wzrokiem utkwionym w fotografii przedstawiającej uśmiechniętą Adriannę podczas
opalania na łące, pomyślał, że pora pomyśleć o innych. Pora pomyśleć o dobru
dla bliskich i nie liczyło się jak dużo będzie go to kosztować. Czuł, że zrobi
dobrze, niezależnie od konsekwencji.
Musiał być mężczyzną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz