15 października 2012

Epilog.


- Dzień dobry – powiedział Bartek, wchodząc do domu państwa Jagodzińskich. Teściowa przywitała go z otwartymi ramionami i serdecznym uśmiechem.
- Witaj, Bartuś. Chodź do ogrodu. Napijesz się czegoś?
- Poproszę.
- Jak trening?
- W porządku. W sobotę mecz, więc przygotowania wrą. Wybiera się mama?
- Oczywiście. Obiecałam naszemu słoneczku, że pójdziemy obejrzeć tatę w akcji.
- Miło – powiedział, upijając łyk soku.
- Chodźmy do ogrodu.
Wychodząc na taras w ich twarze uderzyła fala ciepłego powietrza i gorące, oślepiające słońce.
- Dzień dobry, tato.
- Witaj, synu – odpowiedział, siedzący w wiklinowym fotelu mężczyzna. – Jak dzień?
- W porządku.
- Ada! Aduś, zobacz kto przyszedł! – krzyknęła pani Agnieszka.
- Tata! – Malutka blondyneczka, ubrana w jasną sukienkę, pognała ile sił w nóżkach w stronę swojego taty. Bartek chwycił ją pod boczki i porzucił nią do góry. Z gardła trzyletniej dziewczynki wydobył się zaraźliwy śmiech, który rozchodził się po każdym zakamarku ogrodu.
- Byłaś grzeczna?
- Tak!
- Na pewno?
- No… - Dziewczyna zaczęła się plątać w zeznaniach, ale robiła to tak uroczo, że nikt nie mógł się na nią gniewać. – Pokażę ci, co narysowałam.
- Pokaż.
- Zobacz – powiedziała, wdrapując się na kolana taty. – To jestem ja, to ty, tutaj jest babcia Agnieszka i dziadek Andrzej, a tutaj jest babcia Lucynka, dziadek Adam i wujek Kuba – wyliczyła, poczym wskazała na narysowane przez siebie żółte słońce i dodała: – A tutaj jest mamusia.
- Pięknie, Aduś – powiedział, całując ją w czółko. – Zbieramy się do domu, co? Idź pozbieraj swoje rzeczy.
- Okay!
- Dziękuję za opiekę – zwrócił się do pani Agnieszki, która z uśmiechem przyglądała się małej Adzie, która pośpiesznie pakowała wszystkie zabawki do pluszowego plecaczka. – Nie wiem, co bym bez was zrobił.
- Daj spokój, Bartuś. Jestem na emeryturze, to co mam lepszego do roboty? Kocham was i zawsze z chęcią wam pomagam – odparła kobieta. – Zbliżają się wakacje. Masz już jakieś plany? Razem z Andrzejem jedziemy nad morze. Możemy zabrać Adę albo możemy jechać wszyscy razem…
- Dziękuję, mamo. Zabieram Adę do Hiszpanii.
- Kawał drogi.
- Wiem, ale chcę tam wreszcie pojechać. Przez ostatnie tygodnie skrupulatnie studiuję przewodnik, który zakupiła jeszcze Jagódka. Wiem, co powinienem zwiedzić. I chcę to pokazać Adzie.
- Dobrze, niech tak będzie.
- Ada! Jesteś już gotowa? – zapytał Bartek.
- Tak.
- To chodź.
Ada nie dosięgała do ręki taty, dlatego zawsze trzymała go za nogawkę spodni. Pożegnali się z dziadkami i wyruszyli w drogę powrotną do domu, w którym czekała na nich wygodna kanapa, pudło owocowych lodów i puste miejsce przy stole czekające na Jagódkę…

__________
Być może niektórych zawiodłam tą historią, ale ja jestem z niej zadowolona, bo chciałam napisać opowiadanie o siatkarzu i zrobiłam to. Być może niektórzy z Was pamiętają moje pierwsze, mega nieudane podejście o tytule "Miłość na papierze" :) 
Wielkie dzięki za wszystko. Bardzo cieszę się, że nie przeszliście obok historii Bartka i Ady obojętnie, bo w końcu sztuką jest wywołać emocje u czytelnika. I jeśli Wasze komentarze były szczere, to mi się to udało :) Mam nadzieję, że będzie pamiętać o moich bohaterach. 
Już teraz zapraszam Was na pierwszy rozdział nowego opowiadania, również o siatkówce, ale z Michałem Winiarskim. Opowiadanie weselsze i mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Pozdrawiam!

14 komentarzy:

  1. ŚWIETNY EPIOLOG:):) TYLKO SZKODA, ZE JUŻ KONIEC:):)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda ze zostali sami bez Jagódki... ale opowiadanie wywołuje olbrzymie emocje a szczególnie poprzedni rozdział ;) dziękuje za te rozdziały buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie było świetnie i szkoda, że już koniec. Epilog podobał mi się i fajnie, że zabiera małą do Hiszpanii. To opowiadanie wywarło na mnie duże wrażenie i bardzo dobrze mi się je czytało. Dziękuje za nie ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj.. dlaczego.? DLaczego to już koniec.? No trudno.. ważne, że opowiadanie było zarąbiste, a teraz lece czytać "śmiech dziecka". Powodzenia w dalszym pisaniu. ; D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zawiodłaś .To opowiadanie fajnie się czytalo:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz dobrze, że na każdy odcinek czekałam z niecierpliwością, a czasami wręcz cię męczyła o to byś mi powiedziała, co będzie dalej. :) Dziękuje, że miałam przyjemność czytać to opowiadanie, dziękuje za każdy odcinek. Dziękuje, ze każdą kłótnię w związku Ady i Bartka. Dziękuje za ich każde rozstanie, ale także dziękuje za każdy ich powrót. W ich związku było różnie raz było kolorowo, a raz p0od górkę. Ale tak jest w każdym związku. Wtedy własnie możemy zobaczyć czy to jest prawdziwa miłość. Jeśli ludzie już do siebie nie wrócą znaczy, że to wcale nie było takie silne uczucie jak nam sięe mogło wydawać. Jeśli zaś wrócą to tylko udowadniają nam, że prawdziwa miłośc przetrwa wszystko, nawet największą burzę. Tak było w przypadku Bartka i Ady.
    Nawet jeśli wrócili do siebie po tragedia jakim był wypadek Ady, to najważniejsze , że wrócili do siebie. Bartosz zerwaniem kontraktu z Dyname udowodnił, że pieniądze nie są dla niego najważniejsze lecz Ada. Tym właśnie udowodnił jak bardzo ją kocha i jak bardzo mu na niej zależy. Kiedy się wydawało, że już wszystko będzie dla nich dobrze życie przygotowało dla nich prawdziwy dramat. O którym Bartek przez długi czas nie miał pojęcia. Ja wiem, że na śmierć nie mozna przygotować, ale ja już wiele razy to pisałam, że moim zdaniem lepiej by było gdyby Bartosz wiedział o chorobie Ady. To był błąd Adrianny, że mu nie powiedziała. On się nawet z nią nie pożegnał. Ale Ada była uparta i trzymała się swojej decyzji. Szkoda, że tak się skończyło, ale widocznie tak musiało być. Może to głupio zabrzmi, ale mała Ada jest Bartka pamiątką po jego żonie. Ja wiem, że wszystkie wspomnienia z Adą zostaną w Bartkowej pamięci, ale mam nadzieję, że mimo wszystko jest szczęśliwy, że każdego dnia cieszy się zyciem, i żyje na nowo. Przecież on ma dla kogo żyć :)
    Ada jest jego siłą. To dla niej wstaje każdego dnia z łóżka. :)
    I w końcu pojedzie do Hiszpanii nie udało mu się z Adą, ale pojedzie z Adą- córeczką, która teraz jest dla niego całym światem :)

    Jeszcze raz Ci dziękuje za to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że to już koniec.. Zakończenia są zawsze trudne do napisania (przynajmniej dla mnie), a Tobie one tak pięknie wychodzą.. ;)
    Czekam na kolejne Twoje opowiadania. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. To było piękne opowiadanie i żałuję, że tak późno tu trafiłam! Cudne, brak słów po prostu. Bardzo podobało mi się to, że to nie była słodka historyjka o miłostce, tylko prawdziwa i życiowa historia o silnej miłości, który pozostaje w sercu aż do śmierci a nawet i po. Zazdroszczę Ci talentu i lekkości w pisaniu. Pisz dla nas jak najwięcej. Pozdrawiam. :) [siec-nieporozumien]

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że to już koniec. Bardzo piękne opowiadanie i takie...prawdziwe. Mi się też bardzo podobało : ) Zazdroszczę Ci talentu i weny. Nie wiem, skąd tyle jej bierzesz. Też tak chcę ^^
    Dziękuję, że mogłam przeczytać tą historię. Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  10. Strasznie szkoda, że to już koniec... Bardzo lubiłam to opowiadanie :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zakończenie smutne. Miałam ogromną nadzieję, że ona przeżyje, ale pomimo to bardzo podobał mi się poprzedni rozdział, bo opisałaś to wszystko tak, że aż miałam ochotę się popłakać. To miłe, że mała Ada narysowała swoją mamę jako słońce. Rozkoszne. Co prawda nie przepadam za Bartkiem z Twojego opowiadania ( po tym, jak wcześniej potraktował Adę... ), ale cieszę się, że jednak daje sobie radę i że jest szczęśliwy, pomimo tragedii, która go spotkała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zakończyłaś tą historię w dość życiowy sposób. Pokazałaś nam, że ludzie mają przed sobą wiele życiowych decyzji, które albo będą naszym sprzymierzeńcem, albo wręcz przeciwnie.
    Cieszę się, że Bartek pogodził się ze stratą Jagódki. Pokazuje to, że naprawdę dojrzał do bycia ojcem. No i mała Ada jest przesłodka - ten rysunek to normalnie mistrzostwo :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. To było genialne... Okropnie smutne, ale mimo to świetne. Ryczałam przez kilka rozdziałów. Gdzieś miałam malutką nadzieję, że może jednak ją uratują.. no ale podjęła bardzo odważną decyzję. Nie mam pojęcia jak ja bym się zachowała w takie sytuacji. Pokazałaś jakim poświęceniem trzeba się czasami wykazać dla dobra bliskich. Żałuję, że trafiłam na te opowiadanie tak późno, ale "śmiech dziecka" postaram się już śledzić na bieżąco. Gratuluję wspaniałej historii i dziękuje za masę emocji towarzyszących przy jej czytaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Leżę i płaczę ... Stracić bliską nam osobę tak niespodziewanie cios zadany jakby szyletem prosto w.serce ... Z czasem zaczynamy normalnie funkcjonować, ale niewyobrażalny ból pozostaje.
    Twoja historia naprawdę mną poruszyła. Dziękuję Ci za te kilkanaście rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń